Kaczki, komiks bez nadziei na lepsze.

Kaczki, komiks bez nadziei na lepsze.

O matko.

Kiedy zamknęłam ten komiks, to dokładnie to powiedziałam. Siedziałam i patrzyłam się chwilę przed siebie, odklejając od skóry lepkie uczucie bycia wystawioną na brud tego świata. Taki, który jest wszędzie, wiesz, że jest, ale nie chcesz o nim na co dzień myśleć.



Oto biograficzny komiks młodej kobiety, która ma duży dług spowodowany kredytem studenckim i by się finansowo odkuć jedzie pracować tam, gdzie najlepiej płacą - na roponośne piaski zachodniej Kanady. Miejsce paskudne, bo wszyscy słyszeli chyba o katastrofalnym wpływie na przyrodę tej metody wydobycia i innych okropnościach z tym związanych. Ale wszyscy czasem robimy, co musimy, bo świat nie jest miejscem z pluszu.

Kate jedzie, by pracować w narzędziowni, czyli do miejsca, w którym po prostu wydaje pracownikom narzędzia pracy. Jest jedną z bardzo, baaaaardzo niewielu kobiet w świecie zdominowanym przez mężczyzn wyrwanych z domów, z różnych zakątków kraju i świata, odseparowanych od swoich bliskich, wykorzenionych i skupionych na zarobku w tym ponurym, nieprzyjaznym miejscu.

I tu właśnie, po łagodnym wstępie, po kilkudziesięciu stronach opowieści o początkach pracy, powoli skrada nam się na plecy klejące obrzydzenie. Świat najgorszego seksizmu, obleśności, molestowania, rasizmu. I to wszystko takie jednocześnie wprost i zawoalowane, jakby większość pracujących tam osób, prywatnie często wykształconych ojców kilkorga dzieci, miało na sobie jedynie cienki film cywilizacji, który jednak nie przykrywa tego, kim są naprawdę - skurwysynami, śliskimi oblechami i gwałcicielami.

Te dwa lata ujęte na ponad czterystu stronach komiksu to ciągłe uczucie zagrożenia, smutku i refleksji, która generuje bardzo nieprzyjemne wnioski ogólne, bardzo niewygodne i niestety - nacechowane beznadzieją i brakiem poczucia sensu. Świat nie będzie lepszy. Nic nie zmienimy. 

Jest źle.

Ale komiks. Komiks jest bardzo dobry.
Copyright © 2014 Na regale , Blogger