Podsumowanie.

Podsumowanie.

W ramach podsumowania mijającego roku - zestawienie najdziwniejszych słów i fraz, dzięki którym ludzie trafiali na mojego bloga. Statystyki to piękna rzecz:

sąsiadka nie nosi majtek opowiadanie - mam nadzieję, że znalazłeś to, czego szukasz; sama nie cierpię, kiedy nie mogę znaleźć tekstu, który mi chodzi po głowie.
co może być w regale - na przykład koniak, albo karma dla kotów, czasami wyszczerbione filiżanki, klucz francuski, a także korniki.
jak namalować chrząszcza - najpierw rysujesz owal, potem kreskę przez środek (wzdłuż), dorysowujesz u jednego końca kopułkę, przy kopułce czułki, a po bokach dużego owalu - nóżki. Proszę.
penis i pod nim kartka - żeby odrysować???
czy chłopakowi sprzedadzą sukienki - tak. Nie widzę powodu, dla którego nie mieliby.
czarne penisy - co kto lubi.
gazeta z wykrojami dla psow - jeśli znalazłeś/znalazłaś to, czego szukasz, to proszę - pokaż mi, bo sama bym chętnie obejrzała. Z czystej ciekawości.

Niech 2016 rok będzie lepszy. I czytajcie więcej. Pamiętajcie - najpierw książka, potem film. ;)


Kącik z cytatem.

Zupełnie bez związku, rzecz jasna.

- Dlaczego Voldemort sam nie ogłosił się ministrem magii? - zapytał Ron.
Lupin roześmiał się.
- Ron, przecież nie musiał! Praktycznie i tak już rządzi, więc po co miałby siedzieć za biurkiem ministra? Jego marionetka, Thicknesse, zajmuje się codziennymi sprawami, a Voldemort może swobodnie planować działania zmierzające do zapanowania nad całym światem. Oczywiście wielu ludzi szybko się domyśliło, co naprawdę się stało. W ciągu paru ostatnich dni polityka ministerstwa radykalnie się zmieniła i krążą pogłoski, że za tym wszystkim stoi Voldemort.
"Harry Potter i Insygnia Śmierci" J.K. Rowling


Ho, ho, ho...
Przedświąteczny kącik nowości i zapowiedzi.

Przedświąteczny kącik nowości i zapowiedzi.

Dzisiaj nie tylko zapowiedzi, ale też nowości. Wyjątkowo, bo przed nami okazja do obdarowania wszystkich nowymi książkami. :)

1. U Dwóch Sióstr (które co prawda trochę mi się naraziły na Targach Książki, ale nie chowam urazy ;)) już dostępna interesująca książka kucharska.



oraz drugi tom "Meto":


2. "Media Rodzina" ma dwie klasyczne propozycje w pięknych, nowych odsłonach. Cudny (mam go i ciągle podziwiam), ilustrowany pierwszy "Harry Potter" (już w księgarniach):


oraz "Pan Tadeusz" z ilustracjami Wilkonia. Do kupienia od 14. grudnia (więc na Gwiazdkę jeszcze zdążycie):



Józef Wilkoń o tworzeniu ilustracji do "Pana Tadeusza" (fragment książki "Józef Wilkoń. Szum drzew. Z Józefem Wilkoniem rozmawia Janusz Górski"):
"Pana Tadeusza" uważam za jedno z moich największych osiągnięć. Poświęciłem mu bardzo dużo czasu. Pierwsze ilustracje zrobiłem w Paryżu - i wysłałem do Polski na konkurs. Wybrano mnie spośród szlachetnego grona najwybitniejszych ówczesnych twórców. Tam są koniki jak owady, drzewa jak liście, syntetyczne ujęcia, ale również technika faszystowska. Wszystko to wynikało z moich wcześ-niejszych doświadczeń z cieczami, no i z opozycji wobec tego, w jaki sposób dotychczas ilustrowano Pana Tadeusza, począwszy od Andriollego aż po Szancera. Zilustrowałem go przede wszystkim pejzażem, postacie są oddalone, po to aby uniknąć dramaturgii teatralnej.
3. Zakamarki w tym roku wyciągnęły kolejną Lindgren. Tym razem dla młodszych dzieci. Do kupienia od 7. grudnia:





4. Wydawnictwo Literatura już ma w sprzedaży nową książkę z ilustracjami Emilii Dziubak:



5. Wydawnictwo Otwarte proponuje nam kolorowankę z Harrym Potterem, a wydawnictwo Akurat - z "Grą o tron":



6. Insignis proponuje kolejnego Clarksona:


7. A Zysk daje nam Martina - coś ze świata Gry o tron - opowieść o Daemonie Targaryenie:


8. Już nie na święta, bo od stycznia - Rusinek o Szymborskiej. Od Znaku:


9. A z biografii tym razem zapowiedź Czarnego o Stryjeńskiej. Od 18. grudnia:


I to by było na tyle. Póki co. :)
Różowe środy.

Różowe środy.

Hulda jest trochę inna. Hulda jest dorosła i mieszka w różowym pokoju w domu z innymi niezwykłymi ludźmi - Horstem, który ciągle maluje anioły, Willem, który nie mówi, ale wszystko rozumie i Juppem, który jeździ na wózku inwalidzkim. Nimi wszystkimi opiekuje się Klaus, który przychodzi pomagać im w różnych sprawach.


Hulda jest ciotką Sary i starszą siostrą jej mamy. Mama i tata Sary nazywają Huldę czasami wariatką, ale tak naprawdę są po prostu zagubieni. Chcieliby nie mieć problemu z tym, że kiedy Hulda z nimi przebywa, czują się zażenowani - bo układa dziwne wierszyki i je recytuje, bo zaczepia ludzi i z nimi rozmawia, bo Sara regularnie odwiedza ciotkę, chociaż sądzą, że lekko upośledzeni umysłowo dorośli, to złe towarzystwo dla dziewczynki.

Ale Sara kocha Huldę. A Hulda kocha Sarę.

"Różowe środy" to książka o tolerancji. Książka o ludziach o lekkim stopniu upośledzenia, którzy w Szwecji mieszkają sami, mają pomocnika (tutaj - opiekun Klaus), pracują (Hulda składa wieszaki w fabryce, a kiedy przestaje czuć, że to jej odpowiada, dostaje inne zadanie - sprawdza listę obecności w miejscu pracy i bardzo jest dumna z tego, że może stawiać "ptaszki" przy obecnych. Lubi bardzo porządek i porządkowanie).

Sylvia Heinlein napisała niezwykłe rzeczy - niezwykłe w Polskich warunkach, w których świat ludzi upośledzonych umysłowo (nie tylko w głębokim stopniu) jest często światem ponurych ośrodków i ubezwłasnowolnienia. W Szwecji są oni częścią społeczeństwa, a ich opiekunowie traktują ich jak dorosłych, prowadząc ich jedynie czasami za rękę - tylko wtedy, gdy tego potrzebują.
Nikomu nie robi krzywdy Hulda, która idzie do baru napić się coli i porozmawiać z każdym, kto się nawinie. Ludzie są jej zazwyczaj życzliwi, w najgorszym przypadku oschli. Ale przede wszystkim - są przyzwyczajeni, że świat nie składa się z samych zdrowych ludzi.

Niesamowita jest historia dziewczynki, która postanawia uratować Huldę przed pochopnymi decyzjami zatroskanych rodziców. Niesamowita jest historia, w której wszyscy widzą w ciotce, która formalnie jest pod opieką swojej dorosłej siostry, osobę - z własnymi upodobaniami i potrzebami, ze swoją wrażliwością, predyspozycjami i talentami. A nie jedynie bezwolne dziecko, którym należy dyrygować dla jego dobra.

Piękna to historia o wielkiej wrażliwości na innych ludzi. Na dodatek bardzo sympatyczna, dobrze napisana i moralizująca nienachalnie i bez zadęcia.

Dawno nic mnie tak nie poruszyło w książce dla dzieci. Zróbmy z niej lekturę obowiązkową, proszę.


Skąd się wzięły małpy w internecie?

Skąd się wzięły małpy w internecie?

Bardzo trudno jest napisać dobrą książkę popularnonaukową dla dzieci. Trzeba uważnie objaśniać trudne wyrazy, pisać zrozumiale, ale nie infantylnie. Do tego fajnie byłoby, żeby książka wciągała i przy okazji uczyła. Dzieci są bezlitosnymi czytelnikami, nie dają drugiej szansy.



Artur Janicki porwał się na coś, co wydaje się karkołomne - opisanie Internetu w książce dla dzieci. Tak, one wiedzą, co to jest Internet, ale czy wiedzą, jak działa? I jak z niego mądrze korzystać?



Kiedy wzięłam tę książkę na Targach do ręki, to miałam mieszane uczucia. Pisać książkę o Internecie? Nie lepiej pokazać? No wiecie, to jak narysowanie komputera, zamiast pokazania go na żywo. A jednak szybko zmieniłam zdanie. I tutaj od razu mówię - drodzy nauczyciele informatyki w szkole podstawowej - kupcie sobie tę książkę i używajcie jej, dobrze?



W sposób niezwykle przyjazny, prosty, ale rzetelny i merytoryczny dzieci dowiedzą się nie tylko tego, skąd się wziął Internet i jak działa, ale też tego, jak mądrze wyszukiwać informacje, jak przesyłać pliki (i czym one są), wprowadza pojęcie pakietu, objaśnia działanie rutera i opisuje, czym jest wifi. A wszystko to w taki sposób, że ja, stara baba, która w sumie to wszystko wie, czytałam z zainteresowaniem i porządkowałam sobie swoją wiedzę.



Dla dzieciaków, które są zainteresowane działaniem komputera, a nie wyłącznie graniem w gry - świetny prezent na Mikołajki. :) Polecam gorąco!
19. Międzynarodowe Targi Książki w Krakowie - SIĘ DZIEJE.

19. Międzynarodowe Targi Książki w Krakowie - SIĘ DZIEJE.

Pojechałam dzisiaj rano. Miałam z dzieckiem, ale dotarłam sama, bo dziecko ma w zwyczaju rozchorować się w nieodpowiednim momencie. I szkoda ogromna, bo czwartkowy poranek targowy był spokojny i nie tłoczny.

Miałam piękną mapkę i cudowną listę rzeczy do obejrzenia (na FB i G+ już mapkę pokazywałam - tym samym zachęcam do subskrybowania), z którą chodziłam od stoiska do stoiska. Szybciutko pobiegłam na stoisko Czarnego, żeby wziąć m.in. "Cynkowych chłopców", a potem z ekscytacją podeszłam do Dwóch Sióstr, żeby pomacać i kupić "Animalium". I tu pierwsze i jedyne rozczarowanie tegorocznych Targów. Pan na stoisku Dwóch Sióstr był kompletnie niezainteresowany pomocą. Dwie Siostry były spóźnione i kończyły rozstawianie stoiska, co mogę wybaczyć, ale kompletne olewanie i brak uśmiechu mnie natychmiast odrzuca. Poprosiłam o "Animalium", pan je podał bez słowa i uśmiechu. Próbowałam o coś zapytać, ale jedynie odburknął. Uznałam, że niestety, ale kupię gdzie indziej, nie na ich stoisku, bo zwyczajnie mi się zrobiło nieswojo.



Na szczęście nigdzie indziej się z czymś podobnym nie spotkałam. Jak zwykle panowie od gier planszowych byli najbardziej wylewni i zaangażowani, a szukałam "Sekarów" (bezowocnie), które dopiero co się ukazały w wydawnictwie, którego na Targach w tym roku zabrakło. Odbyłam przy okazji kilka miłych rozmów. Komiksiarze też dawali radę (chociaż Centrala wypadła wyjątkowo smutno i bez entuzjazmu). Odbyłam też znakomitą, merytoryczną rozmowę na stoisku wydawnictwa Widnokrąg, skąd przywlokłam "Emigrację" (ale oglądałam też "Czarną książkę o kolorach" i zapewniam, że jest wspaniała!).

Media Rodzina była tak zaaferowana początkiem Targów, że gdyby nie jedyny wśród obsługujących pan, to bym nie dała rady nic kupić (a przyszłam po "Pax" dla syna), bo panie nie zauważały kupujących, tak zawzięcie dyskutowały. :)

W Znaku statecznie, a na małym, nieco ponurym stoisku wydawnictwa Anabasis, na którym kupowałam książkę dla teściowej, Leszek Mazan mi ją bardzo uprzejmie podpisał (a przyznam ze wstydem, że go nie rozpoznałam, dopóki pani z obsługi mi nie powiedziała, że to on).

Sound Tropez do audiobooka dorzucił śliczną przypinkę z Kajkiem i Kokoszem (i bardzo ładnie zszedł z ceny ;)),

Wyszłam zadowolona i obładowana książkami. Czego i Wam życzę. Targi trwają do niedzieli. Zupełnie szczerze odradzam weekendową wizytę, chyba że nie macie innego wyjścia, bo trzeba się wtedy przepychać między ludźmi i stać w kolejce do wejścia. Aczkolwiek może lepiej tak, niż wcale? :)



A teraz idę czytać. :)
Październikowy kącik zapowiedzi.

Październikowy kącik zapowiedzi.

Kącik zapowiedzi dość przydatny przed Targami Książki (i Gwiazdką ;)), bo przedsprzedaż na Targach kwitnie. :)

Dzisiaj głównie książki dla dzieci, wybrane ze względu na ilustracje. Nie kupuję już takich od pewnego czasu, bo brak mi pretekstu w postaci dziecka w stosownym wieku, ale ciągle lubię śledzić ten rynek, bo tak pięknie się rozwija. :)

1. Niezwykła książka dla dzieci o niezwykłym bohaterze. Ignatek to mały smutny szkielecik narysowany przez Pawła Pawlaka. 14. października w księgarniach. Ja na pewno pójdę przejrzeć tę książkę na Targach.


2. "Demoniczna dentystka" - jako że zarówno ja jak i mój syn uwielbiamy książki pana Walliamsa (mało kto tak pisuje dla dzieci w wieku wczesnoszkolnym), to popędzimy kupić na pewno. W księgarniach od 19. października.


3. Dwie Siostry uczą maluchy liczenia w ładnym wydaniu. W tym miesiącu.



4. 30 pięknych plansz o świecie pszczół. Także od Dwóch Sióstr. Również do kupienia jeszcze w tym miesiącu.



5. Zakamarki dają dzieciom Inwentarz drzew i Inwentarz zwierząt już 15. października.




6. Leksykon morskich pojęć z pięknymi ilustracjami Andre Letrii od wydawnictwa Tako. Wrzucam poglądowe zdjęcia wnętrza z oryginalnego wydania. Książka ukaże się 11. listopada.




7. Kolejna wariacja na temat Kapturka. Tym razem tekst w wersji z XIX wieku zestawiony ze świetnymi ilustracjami Joanny Concejo. 22. października.


8. Książka nagrodzona na konkursie literackim im. Astrid Lindgren. Nic nie wiem o treści, ale uwielbiam ilustracje pani Dziubak i ufam wydawnictwu Literatura, więc:



Premiera jeszcze przed zimą. Podobno.

8. "Rok w lesie" - także ze względu na ilustracje Emilii Dziubak. :) 21. października.


9. "Tymek i Mistrz" - bo to bardzo dobry komiks. I bawi nie tylko dzieci. :) Do kupienia na początku listopada.


10. Na sam koniec coś z zupełnie innej beczki. Wznowienie. Czarne i 600 stron o Jedwabnem. To książka, która wywołuje koszmarną depresję. Książka, którą polecała Szymborska i Kapuściński. Książka, którą trzeba. Jeszcze w tym miesiącu.


Simona.

Simona.

Jak pewnie niektórzy już zauważyli, biografie czytuję nałogowo. Moje własne życie jest, na szczęście, nudne jak flaki z olejem, więc sobie rekompensuję to i owo w bezpiecznych warunkach.



Po "Simonę" sięgnęłam łapczywie, bo nie dość, że Kraków i Kossak, to jeszcze ONA. I te piękne zdjęcia.

Cóż to była za osobowość! We wszystkich opowieściach o niej powtarza się na pewno jedno - że była twarda, zamknięta w sobie, kawał cholery, mówiąc po prawdzie. Kochała przyrodę tak bardzo, że stawiała jej dobro wyżej, niż ludzi.

Zamieszkała w środku puszczy, uciekając z toksycznego domu, którym była dla niej Kossakówka.

Na Dziedzince, z dzikiem śpiącym na wersalce, krukiem, który terroryzował całą okolicę i stadem saren, była chyba szczęśliwsza, niż wśród ludzi, którzy i tak lgnęli do niej i jej dziwacznego domu, w którym na ścianach wisiały obrazy Kossaka i zabytkowe kindżały, w porcelanowych, rodowych filiżankach spały popielice, a na starych meblach z Kossakówki siedziały sowy.





Podczas czytania mniej mnie zajmowały w Simonie opowieści o niezdrowych rodzinnych relacjach, bitwach o majątek, wpływy i uczucia (zwłaszcza matki, która nie mogła odżałować, że nie urodziła Kossakowi syna), niż anegdoty zupełnie poboczne:
Na Wydziale Chemii UJ studenci dostawali izotopy ze Świerka [...] i trzeba było je rozdzielić pantografem na próbki o odpowiedniej aktywności. Był to najczęściej roztwór, który należało po oddzieleniu w czymś przechować. Asystenci [...] wpadli więc na pomysł, by roztwór przechowywać w prezerwatywach, ale żaden z młodych chemików nie chciał pójść po nie do apteki. Zagrali w marynarza. Wypadło na najbardziej nieśmiałego asystenta. Poszedł więc do apteki i pyta: "Czy są prezerwatywy?" - "Tak, są. Ile pan sobie życzy?" - pyta farmaceutka. - "Sto sztuk". - Farmaceutka podaje mu setkę prezerwatyw, a on prosi o rachunek. - "A na kogo wypisać?" - "Na Instytut Techniki Jądrowej".
Na kompletnie początkowo zrujnowanej i niepraktycznej Dziedzince w Białowieży wylądowała Simona chyba dlatego, że - poza przyjemnym oddaleniem od innych ludzkich siedzib - była to chatka nadzwyczajnie malownicza, a przecież dziecko wychowane wśród obrazów Kossaków...
[...] ten monumentalny żubr, biel, śnieg, pełnia, bielutko naokoło, ślicznie (...) i leśniczówka ukryta na polance cała ośnieżona, dom opuszczony, przez dwa lata nikt tu nie mieszkał. W środkowym pokoju nie było podłóg, w ogóle ruina. I ja się na ten dom popatrzyłam, tak właśnie osrebrzony księżycem, żeby było romantycznie, i powiedziałam: koniec, tu albo nigdzie!
I tak miało być na chwilę, ale - jak to w często bywa - zostało na zawsze. Wkrótce do drugiej izby wprowadził Lech Wilczek, który został jej towarzyszem na resztę życia. Zupełnie wrośli razem, choć stanowili dziwną parę, w puszczę, hodując zwierzęta i kłócąc się zajadle od czasu do czasu. A Simona z wiekiem coraz mniej interesowała się ludźmi. Przyjeżdżając czasami na jakieś ważne uroczystości do Krakowa, odrywała się od zgiełku i szła, na przykład, patrzeć na ptaki.

Dziwna to była dusza, nieznośna dla ludzi na dłuższą metę, ale niezmiernie fascynujące były jej relacje ze zwierzętami. I o tym warto przeczytać, bo napisanie biografii kogoś, kto tak w sumie niewiele czasu spędzał z ludźmi (a jeśli już, to niezbyt wylewnie się wypowiadał), to wielkie wyzwanie i ciężka praca, polegająca głównie na czytaniu między wierszami pojedynczych zdań, często bliźniaczo do siebie podobnych.
Copyright © 2014 Na regale , Blogger