Czasodzieje

Książkę tę kupiłam już dość dawno mojemu synowi. Bardzo mu się podobała. Rok temu na targach książki dokupiłam drugi tom. Sama do niego długo nie mogłam się zabrać.
 
Staram się przynajmniej od czasu do czasu sięgać po te same książki, co moje dziecko, żeby mieć z nim o czym pogadać :), a na dodatek "Czasodzieje" to nie jest fantastyka anglosaska, do jakiej polski czytelnik jest mocno przyzwyczajony, więc pomyślałam, że napiszę na ten temat parę zdań. :) 



Chcę zacząć od jednego zastrzeżenia - to jest dobra książka dla młodzieży i młodzieży się podoba. Tak, będę tutaj pisać czasami o tym, co mi nie odpowiadało, ale ja jestem już bardzo dorosła i moje spostrzeżenia pewnie nie będą relewantne dla każdego, a zwłaszcza dla tego czytelnika, który jest targetem tej książki (według mnie to pozycja dla dzieci i młodzieży od dziesiątego roku życia wzwyż).

Autorka, Natalia Sherba to rosyjskojęzyczna pisarka urodzona na Białorusi, mieszkająca obecnie na Ukrainie. I to jej pochodzenie jest zaletą "Czasodziejów", bo wreszcie mamy coś o bohaterach, którzy myślą i zachowują się trochę inaczej, niż jesteśmy przyzwyczajeni z literatury dziecięcej i młodzieżowej z USA czy Wielkiej Brytanii. 
Te różnice widać począwszy od tego, jak bohaterowie się przedstawiają - występuje tutaj имя отчество - ocziestwo, czyli imiona odojcowskie, które początkowo mogą brzmieć dla młodego człowieka, który jeszcze się chociażby np. z Bułhakowem nie spotkał, dziwnie, ale jest to przyczynkiem do wejścia (choć tylko za próg) w świat literatury rosyjskiej; a skończywszy na konstrukcji psychicznej postaci.

Dzieci tutaj są, jakby to określić, mniej uprzejme, niż zwykły być w książkach o nastolatkach, które znamy z literatury współczesnej z zachodniego kręgu kulturowego. :) Mają w sobie więcej agresji, częściej się denerwują bez powodu, wybuchając nagle i pyskując spektakularnie. Śmiem twierdzić, że ich zachowania są nieco bardziej realistyczne, bo mogę sobie wyobrazić łatwiej, że dwunastolatka (wiek ze wszech miar nerwowy i pełen buty) wyrwana nagle ze swojego świata i wsadzona we wrogie środowisko, będzie się stawiać, niż że będzie kłaść uszy po sobie. 

Schemat fabularny jest jednak klasyczny - jest sierota lub półsierota, jakich w literaturze mamy na pęczki (tylko dziecko pozbawione troskliwych rodziców może mieć przygody, bo - wiadomo - martwiący się rodziciele pisarzom strasznie psują szyki), mamy szkołę dla czarodziejów (tutaj - czasodziejów, bo magia opiera się tutaj na operowaniu czasem), mamy tajemnicze stowarzyszenie, rytuały przejścia i nastolatków, którzy mogą uratować świat. Nic nowego pod słońcem. Nie szkodzi jednak, bo nie ma nic złego w dobrze zrealizowanym, sprawdzonym motywie. Zwłaszcza w literaturze dziecięcej.

Zdjęcia z kotami, bo koty są spoko. Żadna książka nie ucierpiała w czasie sesji zdjęciowej.

Główna bohaterka, Wasylisa, zostaje wyrwana ze świata, który zna, w wir wydarzeń, w którym przez cały pierwszy tom właściwie prawie nikt nie jest jej do końca przyjazny. Nagromadzenie wrogich nastrojów wokół dziewczynki jest przytłaczające, a zwroty akcji tak liczne i tak nagłe, że bywa to mocno męczące. Brakuje nierzadko związków przyczynowo-skutkowych, a dziewczynka zachowuje się często tak bez sensu, jakby tylko musiała spełniać imperatyw narracyjny i przez większość pierwszego tomu trudno jest się zorientować, jak działa magia czasu w świecie, do którego trafiła. Jest bardzo wiele niedopowiedzeń, które mnie osobiście jednak trochę męczyły.

Drugi tom nieco stabilizuje akcję, bo główna bohaterka wreszcie ma wokół siebie więcej życzliwych osób, co obniża napięcie panujące w książce i pozwala bardziej rozsmakować się w świecie przedstawionym. Nie jest on dla mnie może bardzo nowatorski, czy wybitny, ale - jak już mówiłam - nie jestem czytelnikiem docelowym "Czasodziejów", więc mogę trochę kręcić nosem. Mojemu jedenastolatkowi się bardzo podobało, a książka jest skrojona pod jego wiek. :)

Wasylisa musi się zmierzyć z własnym nowo odkrytym talentem, z wrogością własnego ojca (którego dopiero co poznała) i odnaleźć w zupełnie nowej rzeczywistości. To trochę jak powieść o okresie dojrzewania - oto nagle moje ciało się zmienia, nagle starzy zaczynają być jacyś tacy nierozumni i chcą ode mnie dziwnych rzeczy, których nie chcę robić i muszę wybrać nową szkołę i znaleźć nowych przyjaciół. Każdy nastolatek odnajdzie tutaj swoje uczucia i to jest dobre. To jest książka dla nich. Dla dorosłych niekoniecznie, ale nie cierpiałam przy czytaniu, bo książka jest chyba dość sprawnie przetłumaczona, ładnie wydana i nie jest naiwna. 

Szukacie prezentu książkowego dla jakiegoś nastoletniego czytelnika? To chyba będzie dobry wybór. Dorośli może w "Czasodziejach" nie odkryją dla siebie zbyt wiele, ale nie muszą. :)

No i nie zapominajmy, że na dodatek okładki są ładne. :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 Na regale , Blogger