Cydr z Rosie

Pewnie niektórzy już wiedzą, ale mam wyjątkowy sentyment do literatury brytyjskiej. Zwłaszcza takiej, której akcja toczy się na wsi. A najlepiej, jeśli całość oparta jest na faktach.



"Cydr z Rosie" to książka, w której Laurie Lee wspomina swoje dzieciństwo na zapadłej wsi Slad na Wyspach. Akcja zaczyna się, gdy rodzina z powodu wojny wynosi się do odległej od zgiełku świata mieściny. Pierwsza Wojna Światowa wkrótce się kończy, ale rodzina pozostaje na prowincji.

Laurie wychowuje się w głęboko kobiecym świecie. Ma trzy starsze siostry i matkę, a ojciec wyjechał na wojnę (którą przeżyje, ale już nie wróci do rodziny). I ten świat matkujących mu starszych sióstr go kształtuje.

Nawiasem mówiąc - autor książki wrócił w ostatnich latach życia do mieściny ze swojego dzieciństwa i dożył tam swoich dni. Bardzo to piękne zamknięcie. Tym piękniejsze, że jestem już po lekturze i trwam w romantycznym oczarowaniu. ;)



Książka ukazała się po raz pierwszy w 1959 roku, ale na polski została przetłumaczona dopiero teraz. Przetłumaczona ZNAKOMICIE. To jest cudowne, literacko piękne, dopracowane tłumaczenie niezwykle poetycko napisanej opowieści. Polski tłumacz - Jerzy Łoziński - włożył w tę książkę całe serce, widać to od pierwszej do ostatniej strony. Choć nie czytałam oryginału, jestem przekonana, że talentu autora w najmniejszym stopniu nie skrzywdził. Tłumacz używa bogatego języka, zachowuje metafory i książkę czyta się wspaniale. Bardzo dobra robota. Tym trudniejsza, że autor "Cydru" jest także poetą, co wyziera z każdego zdania.

Choć w książce jest dużo opisów - budynków, przyrody, ludzi - i są one często długie i zawiłe, to nie są nużące, nie są pretensjonalne, nie są niepotrzebne. Książkę się chłonie, przeczytałam ją w dwa krótkie wieczory z rozkoszą. Dawno nie czytałam czegoś tak literacko ładniutkiego i kojącego.

Owe wzory na suficie sypialni były odrębnym światem, więc moje oczy nieustannie wędrowały w tym długim świetle pierwocin budzenia się, na które skazane jest każde dziecko. Były archipelagami w morzu krwistego lakieru, armiami grupującymi się i jednoczącymi przeciwko mnie, były alfabetem makabrycznego języka, pierwszą książką, jaką kiedykolwiek przeczytałem.

"Cydr" zamieszkują całe szwadrony postaci - barwnych, wyrazistych, w cudowny sposób nieistotnych, tworzących tło opowieści o dzieciństwie okrutnie i pięknie wiejskim. Lee każdy akapit, każdą anegdotę, każdą pierdołę czyni pociągającą, oniryczną, magiczną, czasem przerażającą. Nie przesadzę zanadto, jeśli powiem, że jego pisarstwo odrobinę przypomina mi Alice Munro (a trochę "Ocean na końcu drogi" Gaimana) i na pewno, ale to na pewno przeczytam też inne jego książki. Nie napiszę, że to moje odkrycie roku, bo rok trwa dopiero od niecałych dwóch tygodni, więc cóż to byłoby za osiągnięcie, ale z pewnością jest to jedno z moich milszych spotkań literackich ostatnich miesięcy.

Książkę trzy razy zekranizowano (ostatnio w 2015 roku), zrobiono z niej słuchowisko w radiu BBC (musiało być wspaniałe, ta książka jest bardzo gawędziarska) i w ogóle jest to pozycja szeroko znana na Wyspach. Tak znana, że mi wstyd, że dla mnie jest to tak świeże olśnienie.

1998

2015

1971

[Kat] wspinał się po stoku, aby nasycić szubienicę miejscowymi przestępcami. Pewniej zaciągniętej burzowymi chmurami nocy przekazano mu po rutynowych formalnościach dygoczącego chłopca. Nawykły do pracy w ciemności, szybko uporał się z podrostkiem, po czym przystanął, aby zapalić fajkę. Już się odwracał, aby odejść, kiedy chmura odsłoniła księżyc i światło musnęło szubienicę, a wtedy w zalanej deszczem twarzy, która zwiesiła się, patrząc ku niemu, kat rozpoznał swojego syna. Stojącym wokół nic nie powiedział, tylko poszedł wprost do swej chaty, porządnie umocował hak, przytwierdził do niego stryczek... i się powiesił.

Laurie Lee napisał trzy tomy wspomnień i już nie mogę się doczekać, kiedy dostanę kolejne dwa w swoje ręce. Gorąco polecam zanurzenie się w świat brytyjskiej wsi z początków XX wieku. To jest nadzwyczajna, dobra książka. Coś jakby baśń oparta na faktach. Nie umiem się w niej do niczego przyczepić, wszystko mi się tam podobało, a to mi się zdarza coraz rzadziej i rzadziej. Z wiekiem robię się wybredna.

Spodoba Wam się opis prymitywnej, wiejskiej szkoły i jej dziwnych postaci - nauczycielek i okrutnych, wiejskich dzieciaków. Zaczaruje Was wizja domu na wzgórzu, regularnie zalewanym przez deszczową wodę, spodoba Wam się demoniczny kozioł, żebracy i dojrzewające dziewczęta. Będziecie zachwyceni, obiecuję. Matko, jaka to jest fajna książka. Kupcie, to może Zysk przetłumaczy też kolejne tomy, jak im się pierwszy dobrze sprzeda. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 Na regale , Blogger