Kącik z cytatem. Ku czci.

Jak już pisałam wczoraj na stronie fejsbukowej i gieplusowej bloga, wczoraj zmarł sir Terry Pratchett. Rzadko płaczę po osobach, których nigdy nie znałam, ale tym razem dławiło mnie w gardle cały wieczór.
Nie ukrywałam nigdy, że kocham Świat Dysku, a Pratchetta uważam za geniusza.
Nie będę recenzować jego książek, nie mam odwagi i odpowiedniego tupetu. Aczkolwiek pewnie napiszę kiedyś kilka słów o jego opowiadaniach dla dzieci (ale będą to słowa ostrożne i zapewne pełne nabożnej czci - nie jestem obiektywna, wyznaję bowiem kult Wielkiego A'Tuina).

Mogę jednak przez jakiś czas kącik z cycatem uczynić kącikiem Terry'ego. Począwszy od dzisiaj.

Wiesz co jest największą tragedią tego świata? Ludzie, którzy nigdy nie odkryli, co naprawdę chcą robić i do czego mają zdolności. Synowie, którzy zostają kowalami, bo ich ojcowie byli kowalami. Ludzie, którzy mogliby fantastycznie grać na flecie, ale starzeją się i umierają, nie widząc żadnego instrumentu muzycznego, więc zostają oraczami. Ludzie obdarzeni talentem, którego nigdy nie poznają. A może nawet nie rodzą się w czasie, w którym mogliby go odkryć.
"Ruchome obrazki"

Niektórzy żądni przygód żeglarze, którym od długiego wpatrywania się w jajka i pomarańcze przychodzą do głowy głupie pomysły, próbowali czasem dopłynąć na antypody. I szybko się przekonywali, dlaczego odległe statki wyglądają czasem tak, jakby ginęły za krawędzią świata. Dlatego mianowicie, że giną za krawędzią świata.
"Blask fantastyczny"


Za każdym magiem ósmego stopnia stało przynajmniej pół tuzina magów stopnia siódmego, którzy próbowali zrzucic go ze stanowiska. Dlatego u poważnych czarowników rozwijała się swego rodzaju podejrzliwośc wobec, dajmy na to, skorpionów znajdywanych w łóżku. Stare przysłowie podsumowuje to następująco: kiedy mag ma już dośc szukania tłuczonego szkła w jedzeniu, ma już dośc życia.
"Blask Fantastyczny"

Poeci próbowali opisać Ankh-Morpork. Bez sukcesów. Może z powodu niepojętej, gorliwej żywotności miasta, a może dlatego, że miasto z milionem mieszkańców i bez żadnej kanalizacji jest zbyt mało subtelne dla poetów, którzy preferują żonkile i trudno im się dziwić. Dlatego powiedzmy tylko, że Ankh-Morpork jest tak pełne życia jak dojrzewający ser w upalny dzień, głośne jak klątwa w katedrze, jaskrawe jak plama oleju, barwne jak siniak i szumiące od działalności, interesów, ruchu i czystej, rozbuchanej aktywności niczym zdechły pies na kopcu termitów.
"Mort"

Śmierć stał za pulpitem i studiował mapę. Spojrzał na Morta nieobecnym wzrokiem.
- NIE SŁYSZAŁEŚ PRZYPADKIEM O ZATOCE MANTE?- zapytał.
- Nie, proszę pana.
- SŁYNNA KATASTROFA MORSKA
- Zdarzyła się tam?
- ZDARZY, wyjaśnił Śmierć, JEŚLI TYLKO ZNAJDĘ TO PRZEKLĘTE MIEJSCE
"Mort"

Każdy z nich uważał książkę albo za wyposażenie toalety, albo za przenośny zbiór zapalniczek, i sądził, że higiena to rodzaj powitania. Mimo to byli uczciwi (z ich specyficznego punktu widzenia), przyzwoici (z ich specyficznego punktu widzenia) i widzieli świat jako całkiem prosty. Rabowali bogatych kupców, świątynie i królów. Nie napadali na ubogich. Nie dlatego że ubóstwo jest jakąś cnotą, ale dlatego że ludzie ubodzy nie mają pieniędzy.
"Ciekawe czasy"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 Na regale , Blogger