Tru
Czasami książki kupuję kompulsywnie. Bo ładne, bo o nich głośno, bo mam zły dzień. "Tru" kupiłam jakiś czas temu, bo była wyprzedaż w Bonito, a ja uwielbiam ilustracje Emilii Dziubak.
Nie spodziewałam się absolutnie niczego. Byłam pewna jedynie ładnych obrazków. Nie zawiodłam się, ale przy okazji odkryłam, że to bardzo niezwykła książeczka, bo jest to bajka o - nie umiem tego lepiej nazwać - nierównościach społecznych.
Oczywiście, jest to także bajka o zajączku Tru, który ma duszę wynalazcy i dobre serce, ale w tle mamy samotną matkę - feministkę, która chodzi na manifestacje (i tak, pada słowo "feministka"), dzielnice biednych i bogatych, mamy zające bezdomne, które kiedyś mieszkały w bogatej dzielnicy, ale powinęły im się łapy; są małe podupadające biznesy staroświeckich rzemieślników, dzieciaki, które szpanują drogimi futrami oraz zające uciekające ze swoich domów przed czystkami.
Te wszystkie poboczne wątki to jedynie tło, czasem wyłącznie wzmianki. Głównym wątkiem jest opowieść zajęczego chłopca o tym, jakie rzeczy wynalazł i jak one zmieniły jego okolicę (a także zajęcze umysły), ale dorosły cały czas czuje zgrzyt. Dzieciak opowiada o nartach i jakby mimochodem o strzelaniu do swoich krewnych w odległym mieście. Albo o kosiarce do trawy i o wątku miłosnym między zajęczym kloszardem a dziewczyną ze straganu z kapustą.
Dziwna to książka i pełna niełatwych tematów do omówienia - jeśli ktoś chce, bo jeśli nie, to można pozostać przy wierzchniej warstwie - bajeczce o dobrym dzieciaku z głową pełną pomysłów.
Jeśli miałabym się do czegoś przyczepić, to jest to język - styl mnie nie powala i nie zachwyca. Jest poprawny, nijaki, przezroczysty. Owszem, wiem, że musi być prosty, bo książka jest dziennikiem dziecka, ale jednak - czegoś tam brakuje. Jakiegoś polotu i lekkości.
Być może to sprawia, że mimo wszystko nie uważam, że jest to jakieś nadzwyczajne arcydzieło. Zwłaszcza, że rynek książki dziecięcej od paru lat kwitnie wspaniale i moje wymagania są z roku na rok coraz większe.
Nie jest to jednakowoż wielki zarzut, bo książka jest króciutka, a i tak oferuje całkiem sporo. Nie jest banalna i miałka, ale gdybyż jeszcze miała jakąś iskrę, to by dopiero było... :)
Nie spodziewałam się absolutnie niczego. Byłam pewna jedynie ładnych obrazków. Nie zawiodłam się, ale przy okazji odkryłam, że to bardzo niezwykła książeczka, bo jest to bajka o - nie umiem tego lepiej nazwać - nierównościach społecznych.
Oczywiście, jest to także bajka o zajączku Tru, który ma duszę wynalazcy i dobre serce, ale w tle mamy samotną matkę - feministkę, która chodzi na manifestacje (i tak, pada słowo "feministka"), dzielnice biednych i bogatych, mamy zające bezdomne, które kiedyś mieszkały w bogatej dzielnicy, ale powinęły im się łapy; są małe podupadające biznesy staroświeckich rzemieślników, dzieciaki, które szpanują drogimi futrami oraz zające uciekające ze swoich domów przed czystkami.
Te wszystkie poboczne wątki to jedynie tło, czasem wyłącznie wzmianki. Głównym wątkiem jest opowieść zajęczego chłopca o tym, jakie rzeczy wynalazł i jak one zmieniły jego okolicę (a także zajęcze umysły), ale dorosły cały czas czuje zgrzyt. Dzieciak opowiada o nartach i jakby mimochodem o strzelaniu do swoich krewnych w odległym mieście. Albo o kosiarce do trawy i o wątku miłosnym między zajęczym kloszardem a dziewczyną ze straganu z kapustą.
Dziwna to książka i pełna niełatwych tematów do omówienia - jeśli ktoś chce, bo jeśli nie, to można pozostać przy wierzchniej warstwie - bajeczce o dobrym dzieciaku z głową pełną pomysłów.
Jeśli miałabym się do czegoś przyczepić, to jest to język - styl mnie nie powala i nie zachwyca. Jest poprawny, nijaki, przezroczysty. Owszem, wiem, że musi być prosty, bo książka jest dziennikiem dziecka, ale jednak - czegoś tam brakuje. Jakiegoś polotu i lekkości.
Być może to sprawia, że mimo wszystko nie uważam, że jest to jakieś nadzwyczajne arcydzieło. Zwłaszcza, że rynek książki dziecięcej od paru lat kwitnie wspaniale i moje wymagania są z roku na rok coraz większe.
Nie jest to jednakowoż wielki zarzut, bo książka jest króciutka, a i tak oferuje całkiem sporo. Nie jest banalna i miałka, ale gdybyż jeszcze miała jakąś iskrę, to by dopiero było... :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz