88/89
Niedawno minęło 25 lat od pierwszych wolnych wyborów w powojennej Polsce. To rocznica dla mnie radosna i wolę skupić się na pozytywach, niż na aferze taśmowej, więc dzisiaj będzie o komiksie dla dzieci - komiksie na temat roku przemian ustrojowych.
Książka Rzecznika i Surmy opowiada o moim dzieciństwie, więc odczuwałam przy czytaniu sporą nostalgię. Nie należy zapominać jednak, że ten komiks jest dla dzieci. Dzieci - jak podaje wydawca - w wieku 10-12 lat (IMO dla dwunastolatka może być już zbyt infantylny), ale poleca go też dzieciom wczesnoszkolnym. Dzieci, które nie rozpoznają na obrazku na przykład planszy z wykrojami (pamiętacie gazety z wykrojami do szycia? takie duże plansze poprzecinane różnymi liniami - kreskami przerywanymi, prostymi, falistymi, z gwiazdkami, żeby było wiadomo, czego to wykrój i żeby można go było przenieść na kalkę, a potem na materiał?), ani sensu stania w kolejce godzinami.
I nie ma w tym komiksie wystarczającego wyjaśnienia pewnych spraw (powiecie, że nie wszystko musi być wyjaśnione, prawda? ale moje dziecko jest z tych, które MUSZĄ wiedzieć, a tutaj całkiem dużo było pytań o rzeczy niezrozumiałe). Sporo zachowań bohaterów ma rys wręcz fantastyczny dla współczesnego małego czytelnika (kto wie, może to i dobrze akurat ;)).
Z drugiej strony, komiks ukazujący historię w tle dziecięcych zabaw w Wałęsę i Jaruzelskiego, komiks, który ma na końcu krótki słowniczek, opisujący pokrótce niezrozumiałe wydarzenia, to komiks, który mógłby być znakomitą lekturą uzupełniającą na lekcjach historii. Lekturą do czytania z dorosłym, który mógłby trochę tu i ówdzie wyjaśnić, doprecyzować, powspominać pospołu.
Autorzy trochę zapomnieli, że dzieci pewnych rzeczy nie zrozumieją bez objaśnień. Ja łapię wszystkie aluzje od razu, bo to był mój świat, ale mój syn nie rozumie nawet, jak działa telefon z tarczą (o tempora! o mores!). Owszem, mamy za sobą już opowieści o "dawnych czasach, kiedy na półkach był tylko ocet", ale mimo wszystko - taki siedmiolatek nie potrafi się wielu rzeczy domyślić (nie sądzę, żeby z dziesięciolatkiem było dużo lepiej ;)).
Biorąc to wszystko pod uwagę i tak uważam, że "88/89" jest komiksem potrzebnym i bardzo dobrym, chociaż trudno mi uciec od porównań ze wspaniałą "Marzi", która chyba bardziej zapada w pamięć (aczkolwiek jest w niej o wiele więcej tekstu, więc pewnie nie trafi do dzieci, które dopiero uczą się czytać).
Komiks jako narzędzie edukacyjne jest zdecydowanie niedoceniany. Widzę tu pole do popisu dla nauczycieli z polotem i dla rodziców, którzy chcą przybliżyć dziecku swoje dzieciństwo. Ale jako komiks do czytania bez odpowiedniego wprowadzenia - nie sprawdzi się raczej; ale może sprawdzać się wcale nie musi?
Dla mnie to komiks "specjalnego przeznaczenia", a takie też są potrzebne.
Książka Rzecznika i Surmy opowiada o moim dzieciństwie, więc odczuwałam przy czytaniu sporą nostalgię. Nie należy zapominać jednak, że ten komiks jest dla dzieci. Dzieci - jak podaje wydawca - w wieku 10-12 lat (IMO dla dwunastolatka może być już zbyt infantylny), ale poleca go też dzieciom wczesnoszkolnym. Dzieci, które nie rozpoznają na obrazku na przykład planszy z wykrojami (pamiętacie gazety z wykrojami do szycia? takie duże plansze poprzecinane różnymi liniami - kreskami przerywanymi, prostymi, falistymi, z gwiazdkami, żeby było wiadomo, czego to wykrój i żeby można go było przenieść na kalkę, a potem na materiał?), ani sensu stania w kolejce godzinami.
I nie ma w tym komiksie wystarczającego wyjaśnienia pewnych spraw (powiecie, że nie wszystko musi być wyjaśnione, prawda? ale moje dziecko jest z tych, które MUSZĄ wiedzieć, a tutaj całkiem dużo było pytań o rzeczy niezrozumiałe). Sporo zachowań bohaterów ma rys wręcz fantastyczny dla współczesnego małego czytelnika (kto wie, może to i dobrze akurat ;)).
Z drugiej strony, komiks ukazujący historię w tle dziecięcych zabaw w Wałęsę i Jaruzelskiego, komiks, który ma na końcu krótki słowniczek, opisujący pokrótce niezrozumiałe wydarzenia, to komiks, który mógłby być znakomitą lekturą uzupełniającą na lekcjach historii. Lekturą do czytania z dorosłym, który mógłby trochę tu i ówdzie wyjaśnić, doprecyzować, powspominać pospołu.
Autorzy trochę zapomnieli, że dzieci pewnych rzeczy nie zrozumieją bez objaśnień. Ja łapię wszystkie aluzje od razu, bo to był mój świat, ale mój syn nie rozumie nawet, jak działa telefon z tarczą (o tempora! o mores!). Owszem, mamy za sobą już opowieści o "dawnych czasach, kiedy na półkach był tylko ocet", ale mimo wszystko - taki siedmiolatek nie potrafi się wielu rzeczy domyślić (nie sądzę, żeby z dziesięciolatkiem było dużo lepiej ;)).
Biorąc to wszystko pod uwagę i tak uważam, że "88/89" jest komiksem potrzebnym i bardzo dobrym, chociaż trudno mi uciec od porównań ze wspaniałą "Marzi", która chyba bardziej zapada w pamięć (aczkolwiek jest w niej o wiele więcej tekstu, więc pewnie nie trafi do dzieci, które dopiero uczą się czytać).
Komiks jako narzędzie edukacyjne jest zdecydowanie niedoceniany. Widzę tu pole do popisu dla nauczycieli z polotem i dla rodziców, którzy chcą przybliżyć dziecku swoje dzieciństwo. Ale jako komiks do czytania bez odpowiedniego wprowadzenia - nie sprawdzi się raczej; ale może sprawdzać się wcale nie musi?
Dla mnie to komiks "specjalnego przeznaczenia", a takie też są potrzebne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz