A ja czekam...

"A ja czekam..." to malutka książeczka. Jedna z tych "do mania". Książka dla dorosłych bardziej, niż dla dzieci, chociaż żadnemu dziecku na pewno nie zaszkodzi. Cudowny drobiazg do podziwiania.


W "A ja czekam..." na każdej stronie mamy jedno zdanie i czerwoną nitkę, oczywistą metaforę ludzkiego życia. Nic odkrywczego, pozornie. Taka zwykła rzecz, ładnie pokazana.
Na początku się uśmiechamy. Mały chłopczyk czeka, aż urośnie. Aż mama upiecze ciasto i przyjdzie dać buziaka przed snem. Czeka na Gwiazdkę, a potem na to, aż się zakocha.



Z biegiem czasu i stron, jakby poważniej. Chłopiec dorasta i idzie na wojnę. Po wojnie żeni się, czeka na dziecko, czytelnik może się otrząsnąć z widoku rannego żołnierza. Dziecko w drodze. Radości rodzicielstwa, czekanie aż dzieci dorosną i czekanie na wakacje.


Ale czas mija, czerwona nić nadal się przędzie. Dwoje dorosłych ludzi czeka na telefon od dorosłych dzieci. Potem dwoje staruszków czeka na lekarską diagnozę. Nić jednego z nich pęka. I chociaż na koniec w życiu ich dzieci zawiązuje się kolejna nitka, dziecko w kobiecym łonie, chociaż wydźwięk jest taki, że zawsze w końcu wydarza się coś dobrego, mnie w ogóle nie było już wesoło, bo ten chłopiec z początku książki za chwilę zniknie.


Kilka obrazków, czerwona nitka, parę słów oczywistych i zupełnie zwyczajnych. Książeczka o niczym i o wszystkim. O tym, co już wszyscy wiedzą. A jednak warto. Takie cudo. Lubię sobie na nie popatrzeć, bo nagle, nagle przestaję czekać, aż dziecko urośnie, bo potem już z górki, a nitka coraz krótsza.


Książeczka do posiadania w domu. Książeczka do rozmawiania z dziećmi o kolejach losu, o śmierci, o dzieciach, o narodzinach, o miłości. Książeczka do oglądania bez dzieci. Takie maleństwo, w sam raz, żeby dorzucić do prezentu komuś, kto kocha piękne książki, bardzo modne obecnie "picture booki" (polskie "książka obrazkowa" mi zupełnie nie pasuje, bo słowo "picture" ma więcej znaczeń, niż kojarzące się z dziećmi "obrazek"). Książka do kupienia z okazji narodzin dziecka, na chrzciny, na zawsze.


Ci sami autorzy (Cali, Bloch) napisali/narysowali "Wroga" niedawno wydanego przez Zakamarki. Na pewno o nim wkrótce napiszę, bo znajdzie się pod naszą choinką, jak doniósł mi niedawno Mikołaj. 

2 komentarze:

  1. Rzeczywiście, rzecz drobna, ale wymowna. Lubię przedmioty, których piękno tkwi w ich prostocie-ta książeczka wydaje się taka właśnie być. Z chęcią weszłabym w jej posiadanie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowna wzruszająca książeczka. Mam na półce :)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Na regale , Blogger