Nussi i coś więcej

Nussi jest królikiem. Królikiem, który trafia do lasu, w którym wszyscy nazywają się "porządnie" i "staroświecko" - żyrafa ma na imię Długoszyja, kruk ma na imię Czarny, i tak dalej. Imiona coś znaczą, utrzymują porządek.
Nussi jest, owszem, miły i grzeczny, ale jego imię budzi niepokój, bo nic nie znaczy.


Na dodatek królik zaczyna się dziwnie ubierać i farbować sobie futerko. Jest tak intrygujący, że jego śladem zaczynają iść inne zwierzęta. Nagle postanawiają na przykład nosić żółte adidasy i zmieniają sobie imiona. Kruk jest zaniepokojony, zamyka się sam w domu, nie ulega nowym modom i smuci się, że stare odeszło i nikt już nie szanuje starych zwyczajów.


Historyjka może być punktem wyjścia do rozmowy o tolerancji, modzie i tradycji, ale - nie ukrywam - kupiłam ją nie ze względu na dydaktyczny smrodek, czy niezwykłe wartości literackie (moim zdaniem napisana jest po prostu poprawnie i nie zwala z nóg - Marek Bieńczyk nie popełnił tutaj żadnego arcydzieła, chociaż też nie ma powodu do zgrzytania zębami), ale ze względu na znakomite ilustracje Adama Wójcickiego (słusznie i kilkakrotnie nagradzane).


Ilustracje czasami przypominają plakaty propagandowe albo komiks o blokersach. Nie są radosne i nie wiem, czy ucieszą oczy młodszych dzieci. Tym wrażliwszym mogą wydać się dość straszne, chociaż w treści książki nie ma żadnych horrorów i nikt nie goni Nussiego z widłami, wyganiając go ze wsi.

Gdyby nie obrazki Wójcickiego, nie wyczuwałoby się żadnego niepokoju, kiedy wszystkie zwierzęta zaczynają podążać za nową modą, ani kiedy początkowo oburzają się na dziwne imię nowego przybysza. Moja dorosła wyobraźnia widzi lincz tuż za rogiem opowieści, ale nic złego się nie wydarza.

Mój sześcioletni syn w ogóle nie odbiera tej historii w taki sposób, w jaki ja ją widzę, bo nie zna jeszcze brzydkiego oblicza ludzkości. Dla niego to po prostu opowieść o tym, że nie ma nic złego w byciu innym. I dostrzega, że na końcu tej historii to kruk jest inny, bo wszyscy nagle upodobnili się do siebie, pragnąc się wyróżniać.

Opowiastka wielowarstwowa, literacko przyzwoita, wspaniale zilustrowana. Wydawca poleca dla dzieci od szóstego roku życia, co mniej więcej zgadza się z moimi odczuciami, chociaż na pewno wszystko zależy od dziecka. Jak zawsze.

Dobra rzecz. Warto jednak poszukać promocji, bo cena okładkowa tej niegrubej książeczki jest niedorzeczna (prawie 27 złotych!). Tu i ówdzie można ją dostać na szczęście poniżej dwudziestu złotych, co jest już ceną akceptowalną za to ładne, staranne wydanie.

2 komentarze:

  1. Hello, hello!
    niezmiernie sie ciesze, ze w koncu!! doczekam sie Twoich recenzji! Juz sobie odznaczylam nowego Dana, podziekuje, postoje, mam jeszcze 2 tomy 1Q84 do przeczytania. Do tego czasu moze przedstawisz cos godnego polecenia :D
    Bede stalym gosciem! Zapewniam :D
    Strasznie zaluje, ze nie bedziesz raczej prezentowac nic dla Jo, ale moze moze ;) ?
    Karola Kirka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Dzięki. :)
      Coś dla Jo się znajdzie. No i ona rośnie, prawda? :P Niedługo dorośnie do niektórych książek tutaj. :D

      Usuń

Copyright © 2014 Na regale , Blogger