Fantastic Beasts and Where to Find Them

Kiedy pojawiła się w sieci informacja, że nakręcony zostanie spin-off  Harrego Pottera na podstawie "Fantastycznych bestii", natychmiast postanowiłam je przeczytać.
Nie była to pozycja dostępna w Polsce, a ja ciągle nie mogłam się zebrać do zamówienia jej na Amazonie. Przy okazji wizyty w Londynie odwiedziłam z dzieckiem Peron 9 i 3/4, gdzie za cztery funty kupiłam to, co chciałam, a nawet więcej, bo "Quidditch przez wieki" też przy okazji przywiozłam sobie do domu. :)

"Fantastyczne bestie" są uzupełnieniem informacji o świecie stworzonym przez Rowling. Stylizowane na szkolny podręcznik i profesjonalnie tu i ówdzie pobazgrane przez Rona Weasleya, dla fanów Harrego Pottera są pozycją obowiązkową.

Z "Bestii" dowiadujemy się, jakim cudem Mugole nie widzą wszystkich fantastycznych stworzeń, znajdujemy tam też fragmenty innych podręczników z Hogwartu (np. "Historii magii" Bathildy Bagshot); możemy też wprost przeczytać o tym, że Hogwart jest w Szkocji. Dowiemy się też, ile funtów składa się na jeden galeon. :)


Tak naprawdę informacje o gnomach i akromantulach są tam najmniej istotne. Ważniejsze jest to, co między wierszami - informacje o świecie Hermiony i Luny Lovegood. Informacje, na które już nie było miejsca w książkach o Harrym.

Jest jednak rzecz, której brakuje tej książeczce - ilustracje. Opisy stworzeń nie zawsze są wystarczająco dokładne i moja wyobraźnia zwyczajnie nie daje sobie rady. Jestem pewna, że po filmie pojawi się jakieś wypasione, ilustrowane zdjęciami z planu, wydanie, ale ja bym chciała takie, w którym są ręcznie naszkicowane ryciny, najlepiej na osobno wklejonych kalkach. ;)


Dla mojego nieanglojęzycznego dziecka, które błagało o przeczytanie tej książki, muszę tworzyć tłumaczenie. Codziennie siadam do jednego rozdziału i na własne potrzeby drukuję polską wersję "Fantastycznych bestii". Gdybym komuś udostępniła to wątpliwej jakości dzieło, to prawnik pani Rowling prawdopodobnie przyjechałby buldożerem i zrównał mój dom z ziemią. Na wszelki wypadek więc trzymam je w zahasłowanym folderze, a papierową wersję palę po przeczytaniu jej synowi. ;)

Nadmienię jeszcze, że cały dochód z tej książki przeznaczony jest na cele charytatywne, więc jakby ktoś chciał mieć wymówkę...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 Na regale , Blogger