Noe. Za niegodziwość ludzi.
Skoro w zapowiedziach pojawił się drugi tom komiksu Aronofsky'ego, to postanowiłam wyciągnąć tom pierwszy. Jest o czym pisać.
Komiks, wspaniale narysowany przez Henrichona, jest jednym z najlepszych komiksów dla dorosłych, jakie widziałam. Kreska przypomina bardzo Thorgala, ale kadry są, wydaje mi się, o wiele mniej kiczowate i chwilami przypominają odrobinę malarstwo Beksińskiego.
Fabularnie mamy tu coś dobrze znanego - zepsuty świat, który zasługuje na zagładę, rodzina dobrego, miłującego zwierzęta Noego, który ma wizje prowadzące go do wybudowania arki.
Bogobojny Noe koczuje ze swoją żoną i dziećmi (swoją drogą, jego żona wygląda jak gwiazda porno, co trochę mnie przy czytaniu raziło - w końcu urodziła dwoje dzieci na totalnej pustyni, do diaska!) na pustkowiach z dala od zepsutego, pełnego przemocy miasta (tu mamy aluzje do Babilonu). Musi ciągle się przenosić, uciekać przed zdegenerowanymi ludźmi, opętanymi nienawiścią. Tylko że świat Noego nie jest światem z czasów biblijnych. Jest postapokaliptyczną, wymierającą krainą, w której straszą murszejące żelazno-betonowe zgliszcza.
W tej części komiksu arka jest dopiero w planach, a droga Noego do miejsca, w którym będzie ją budował, dopiero się formuje.
Fabularnie komiks raczej nie kuleje. Wizerunek upadłej, pozbawionej wszelkiego dobra, ziemi, jest rozrysowany po mistrzowsku i mocno działa na wyobraźnię. Mamy tutaj sporo współczesnych odniesień i, chwilami, odpowiedni dydaktyczny smrodek. Przekaz trochę jak dla nastolatka (nie zabijaj zwierzątek dla ich rogów, takie tam), ale nie szkodzi. Komiks bardzo wciąga. Jest po prostu znakomity i niecierpliwie czekam na drugi tom.
A w ekranizacji komisu Aronofsky w roli Noego obsadził Russela. Mam nadzieję, że biedak nie będzie śpiewał. ;)
Komiks, wspaniale narysowany przez Henrichona, jest jednym z najlepszych komiksów dla dorosłych, jakie widziałam. Kreska przypomina bardzo Thorgala, ale kadry są, wydaje mi się, o wiele mniej kiczowate i chwilami przypominają odrobinę malarstwo Beksińskiego.
Fabularnie mamy tu coś dobrze znanego - zepsuty świat, który zasługuje na zagładę, rodzina dobrego, miłującego zwierzęta Noego, który ma wizje prowadzące go do wybudowania arki.
Bogobojny Noe koczuje ze swoją żoną i dziećmi (swoją drogą, jego żona wygląda jak gwiazda porno, co trochę mnie przy czytaniu raziło - w końcu urodziła dwoje dzieci na totalnej pustyni, do diaska!) na pustkowiach z dala od zepsutego, pełnego przemocy miasta (tu mamy aluzje do Babilonu). Musi ciągle się przenosić, uciekać przed zdegenerowanymi ludźmi, opętanymi nienawiścią. Tylko że świat Noego nie jest światem z czasów biblijnych. Jest postapokaliptyczną, wymierającą krainą, w której straszą murszejące żelazno-betonowe zgliszcza.
W tej części komiksu arka jest dopiero w planach, a droga Noego do miejsca, w którym będzie ją budował, dopiero się formuje.
Fabularnie komiks raczej nie kuleje. Wizerunek upadłej, pozbawionej wszelkiego dobra, ziemi, jest rozrysowany po mistrzowsku i mocno działa na wyobraźnię. Mamy tutaj sporo współczesnych odniesień i, chwilami, odpowiedni dydaktyczny smrodek. Przekaz trochę jak dla nastolatka (nie zabijaj zwierzątek dla ich rogów, takie tam), ale nie szkodzi. Komiks bardzo wciąga. Jest po prostu znakomity i niecierpliwie czekam na drugi tom.
A w ekranizacji komisu Aronofsky w roli Noego obsadził Russela. Mam nadzieję, że biedak nie będzie śpiewał. ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz