Atlas wysp odległych.

Odległa wyspa jest czymś w rodzaju naturalnego więzienia; otoczona jednostajnym, niemożliwym do pokonania murem uporczywie obecnego morza i położona daleko od szlaków handlowych, które niczym pępowiny łączą kolonie zamorskie z krajem macierzystym, nadaje się świetnie na miejsce zbiórki wszystkiego, co niepożądane, wyparte i błędne.
W takich wydzielonych przestrzeniach mogą bez przeszkód wybuchać straszne choroby i krzewić się dziwne obyczaje, jak tajemnicza śmiertelna choroba dzieci na wyspie St. Kilda czy przerażający i jednocześnie logiczny na pozór zwyczaj zabijania dzieci na wyspie Tikopia.   
Judith Schalansky stworzyła niezwykłą książkę, która nie bez powodu stała się szybko ogromnie popularna w wielu krajach. Krótkie, jednostronicowe opowieści o pięćdziesięciu odległych, w większości nikomu nie znanych, wyspach. Wyszperała skrawki informacji o każdej z opisywanych wysp i stworzyła z tych okruchów krótkie obrazy, literacko znakomite, niezwykle działające na wyobraźnię.


Jest w tej wirtualnej podróży po - często - absolutnie niedostępnych dla większości ludzi wyspach, coś nierealnego. Jakby autorka wymyśliła każde z tych miejsc. Niektóre z nich wydają się nie istnieć naprawdę. Czytając, natychmiast pragniemy zobaczyć to wszystko na własne oczy, a jednocześnie bardzo tego nie chcemy, bo prawdopodobnie nasza wyobraźnia jest ciekawsza od tego, co moglibyśmy zobaczyć w rzeczywistości.


Zawsze lubiłam marnotrawić czas, błądząc po Google Earth. Oglądać zdjęcia satelitarne miejsc, których nigdy nie odwiedzę, szukać informacji o miejscowościach, których nazwy nic mi nie mówią. Nowoczesna wersja podróży palcem po mapie. Ta książka jest właśnie dla ludzi, którzy lubią tego typu rozrywki.

Jedna z tych książek, które się przegląda często dla przyjemności obcowania z nią. U mnie stoi na półce obok obrazkowego Eco, w którym lubię oglądać obrazki, obok serii albumów ze sztuką i ulubionych przewodników turystycznych. Książka do podziwiania. Na dodatek naprawdę poszerza tak zwane horyzonty. :)
Kartografia powinna w końcu zostać uznana za rodzaj literatury, a sam atlas za gatunek poetycki, nie bez racji nazywano go przecież pierwotnie "Theatrum orbis terrarum" - teatrem świata.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 Na regale , Blogger