Historia krain i miejsc legendarnych.
Uwielbiam historię i bardzo cenię pana Eco za jego erudycję. Mimo że "Szaleństwo katalogowania" rozczarowało mnie srodze (za mało Eco w Eco), "Historię" kupiłam natychmiast, kiedy trafiłam na nią na targach książki.
Wiedziałam, że nawet, jeśli się nie zachwycę, i tak znajdę w niej coś interesującego (chociażby reprodukcje, przepiękne w całym tym cyklu książek). Nie zawiodłam się i oczarowałam podobnie, jak w przypadku "Historii piękna".
Wiedziałam, że nawet, jeśli się nie zachwycę, i tak znajdę w niej coś interesującego (chociażby reprodukcje, przepiękne w całym tym cyklu książek). Nie zawiodłam się i oczarowałam podobnie, jak w przypadku "Historii piękna".
"Historia krain i miejsc legendarnych" trzyma się prostego schematu. Najpierw Eco rzuca temat, składa go ładnie, acz pobieżnie (tutaj nie spodziewałam się niczego innego), do kupy i zgrabnie opisuje, a na końcu rozdziału dorzuca garść miodnych cytatów. Książka ma charakter kompendium, co bardzo dobrze się sprawdza, bo nadaje temu dość fantastycznemu tematowi naukowy sznyt. ;)
Autor zaczyna swoją podróż po cudownościach od ewolucji poglądów na temat kulistości/płaskości/sferyczności/staniunażółwiości Ziemi (i istnienia Antypodów). Śledzi dzieje nauki i wiary, wyciąga nawet na wierzch współczesnych zwolenników opinii, iż Ziemia jest płaska (kosmogonia Volivy - uroczo sekciarska).
Dalej udajemy się na ziemie biblijne, śledzimy rzekome miejsca pobytu dwunastu plemion Izraela, królowej Saby czy też Trzech Króli. Potem podróżujemy przez światy z mitologii greckiej (rozdział zdecydowanie zbyt szczupły), krainy odwiedzane przez Odyseusza i siedem cudów antycznego świata. Podróże Aleksandra Wielkiego też mają swój kącik.
Sporo miejsca poświęca także Eco "Opisaniu świata" Marco Polo, którego ja osobiście uwielbiam i swój egzemplarz "Opisania" mam dość konkretnie pozakreślany ołówkiem, bo kiedyś, kiedy jeszcze nie miałam dziecka, domu, kotów i męża, chciałam założyć bloga tylko jemu poświęconego. Nikt by tego nie czytał, wiem, ale byłam młoda i głupia. ;) No ale - na zachętę, fragment dotyczący podróży zacnego Marco:
Nie rozwlekając dalej (chociaż mnie kusi), mamy także w "Historii" opisane mniej znane miejsca, legendarne wyspy, o których nigdy nie słyszałam (a pewnie powinnam). A także Eldorado, ziemski raj, wyspy szczęśliwe, Atlantydę, Utopię, Ultima Thule, a na samym końcu książki - także światy czysto literackie.
Nie jest to książka wybitnie szczegółowa, czy wyczerpująca którykolwiek z tematów (ale od czego jest bibliografia!), ale jest śliczna, budzi ciekawość i dostarcza ogromnej, estetycznej przyjemności. I na pewno pięknie wygląda pod choinką. :)
Sporo miejsca poświęca także Eco "Opisaniu świata" Marco Polo, którego ja osobiście uwielbiam i swój egzemplarz "Opisania" mam dość konkretnie pozakreślany ołówkiem, bo kiedyś, kiedy jeszcze nie miałam dziecka, domu, kotów i męża, chciałam założyć bloga tylko jemu poświęconego. Nikt by tego nie czytał, wiem, ale byłam młoda i głupia. ;) No ale - na zachętę, fragment dotyczący podróży zacnego Marco:
Pamiętajmy, że istnienia jednorożców człowiek średniowiecza nie poddawał w najmniejszą wątpliwość. [...] Marco Polo wiedział, że według legendy jednorożec jest nieoswojonym zwierzęciem z - oczywiście - jednym rogiem na czole, białym i łagodnym, i że ma upodobanie do dziewic. Mówiło się, że aby go schwytać, należy posadzić nietknięte dziewczę pod drzewem, a zwierzę samo przyjdzie, by położyć głowę na jej łonie, a wtedy łowczy będą w stanie je pochwycić. [...]
Czy Marco Polo mógł nie szukać jednorożców? Szuka ich i znajduje, bo nauczony jest patrzeć na rzeczy oczami tradycji. Jednak gdy już popatrzył i zobaczył to, co mu dyktuje kultura, która go ukształtowała, zaczyna rozważać, co ujrzał [...].Brzmi znajomo?
[...] wyznaje, że jednorożce "sierść mają podobną do bawolej, nogi zaś jak słonie", ich róg jest czarny i wielki, język kolczasty, głowa przypomina dzika i, ostatecznie, "szkaradny jest widok tego zwierzęcia. I całkiem nie są takie, jak to my w krajach naszych mówimy [...]. Lecz mówię wam, że są zupełnym przeciwieństwem tego, co opisujemy."
Nie rozwlekając dalej (chociaż mnie kusi), mamy także w "Historii" opisane mniej znane miejsca, legendarne wyspy, o których nigdy nie słyszałam (a pewnie powinnam). A także Eldorado, ziemski raj, wyspy szczęśliwe, Atlantydę, Utopię, Ultima Thule, a na samym końcu książki - także światy czysto literackie.
Nie jest to książka wybitnie szczegółowa, czy wyczerpująca którykolwiek z tematów (ale od czego jest bibliografia!), ale jest śliczna, budzi ciekawość i dostarcza ogromnej, estetycznej przyjemności. I na pewno pięknie wygląda pod choinką. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz