Moje lata w Top Gear.

W ogóle nie znam się na samochodach. W swoim życiu musiałam, owszem, wybrać sobie auto, kupić je, a potem nim jeździć, ale moja wiedza ograniczała się do przeanalizowania opinii o kilku wybranych modelach.
Nie rozpoznaję marek samochodów - może poza tymi, których na polskich drogach trzeba unikać (jak np. czarny Golf). Tylko że, żeby czytać Clarksona, w ogóle nie trzeba lubić motoryzacji.


"Moje lata w Top Gear" to wybór felietonów pisanych do wiadomego magazynu od 1993 roku. I jest to wybór znakomity. Najlepsze teksty, w tym ten niezapomniany o Polonezie Caro, wciąż zabawne i nieprzeterminowane.
Miło obserwuje się też autora, który na początku książki jest młodym byczkiem, który jeździ dwumiejscowym ferrari, chce się przespać z księżną Dianą i martwi się, że po narodzinach dziecka będzie musiał zmienić auto. W 2011 roku jest już ojcem kilkorga, mieszka na przedmieściach, z których wcześniej kpił, wozi swoją dziatwę do szkoły SUVem Volvo (bo bezpieczeństwo przede wszystkim) i zastanawia się, po co komu manualna skrzynia biegów, skoro można mieć automat (też kocham automaty ;)).

Nie wiem, czy przypadkiem niektóre z tych felietonów nie ukazały się już wcześniej w innych wydaniach jego tekstów, ale jeśli nawet tak było, to nie ma to w tym przypadku najmniejszego znaczenia. Wybór tekstów jest po prostu bardzo dobry. Dla miłośników Clarksona (a u nas w domu go bardzo lubimy) pozycja obowiązkowa. Dla tych, którzy dopiero chcieliby się z Clarksonem zapoznać - idealna książka na dobry początek.
Michael Schumacher jest Niemcem. A to oznacza, że powinien być tłusty, hałaśliwy, wulgarny; powinien nosić śmieszne ubrania oraz absurdalny zarost.
Tymczasem jego tors przypomina kształtem trójkącik serka topionego [...]. Na powyścigowych konferencjach prasowych zachowuje się inteligentnie i skromnie [...].
Kiedy więc w tym miesiącu spotkałem się z nim na torze Silverstone, byłem nieco rozczarowany faktem, że okazał się opryskliwy, zniecierpliwiony i mniej więcej tak samo komunikatywny jak Indianin z "Lotu nad kukułczym gniazdem". Odbywałem już bardziej inspirujące konwersacje z moimi roślinami doniczkowymi. Które, notabene, są martwe.
 
Gdy wspomniałem, że moja żona życzy mu zdobycia tytułu mistrza świata, spojrzał na mnie w taki sposób, iż zacząłem się zastanawiać, czy aby niechcący nie powiedziałem: "Jesteś najbardziej odrażającą istotą ludzką, jaką kiedykolwiek miałem nieszczęście spotkać".
Później [...] spytałem, co sądzi o Mustangu. Wnosząc z jego reakcji, moje pytanie oznaczało po niemiecku: "Wiem, że gustujesz w małych chłopcach i powiem o wszystkim dyrektorowi twojego zespołu, chyba że dasz mi trochę pieniędzy".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 Na regale , Blogger