Atlasy przyrodnicze.

Przyszła wiosna, a z nią pytania - a co to za kwiatek? a co to za ptaszek? a jak się nazywa ten robak? To się powtarza każdego roku. Idziemy do lasu, a mój syn ładuje do plecaka książki, żeby móc nazwać każdą napotkaną pierdołę. Jak się pewnie domyślacie - nie wchodzimy nigdy do lasu głębiej, niż na kilka metrów, bo co dwa kroki jest postój. No, chyba że zabronię zabierania książek.

Tak czy siak - w domu atlasy przyrodnicze są intensywnie używane. I mamy swoje ulubione. O tych ulubionych będzie dzisiaj.

Pierwszy z nich to rzecz mocno już wiekowa od wydawnictwa Multico, które do dziś wydaje bardzo fajne książki przyrodnicze (i w nich się specjalizuje). Nasze wydanie z lat 90. wygląda tak:


Jego ogromną zaletą jest to, że można wyszukiwać po kolorach kwiatów czy kształtach owadów. Nie trzeba o nich nic wiedzieć, nie trzeba wertować całego, żeby trafić na właściwą roślinkę, bo są pogrupowane według kolorów i kształtów, więc za jednym zamachem można np. przeszukać wszystkie drzewka, które mają czerwone owoce, albo wszystkie polne kwiaty, które kwitną na fioletowo. Bardzo praktyczny, obsługiwany był już przez pięciolatka.



Informacje o znalezionym obiekcie są wystarczające - jak się nazywa, gdzie rośnie/żyje, jak się rozmnaża, co je (w przypadku zwierząt, rzecz jasna, ale i niektórych roślin też ;)), itd.. Żaden inny przewodnik nie był nigdy tak przydatny, jak ten. I rzadko zdarza się, żeby czegoś w nim nie było (mówię tu o polskich roślinach i zwierzętach, nie o tygrysach w zoo i kwiatkach w ogrodzie botanicznym, oczywiście :)).

Przewodnik ten jest tak popularny, że jest wznawiany po dziś dzień. Obecnie jego okładka wygląda tak:


Ale środek w zasadzie się nie zmienił (na szczęście!). Można się mu przyjrzeć TUTAJ.

Powyższy atlas w wersji staroświeckiej jest naszym podstawowym narzędziem przyrodniczym, ale korzystamy też z dwóch małych atlasów wydawnictwa Publicat. 


Atlas ptaków polskich i Atlas owadów polskich to dwie niegrube, ładnie wydane książeczki, które zawierają wyłącznie najpopularniejsze gatunki. Ich zaletą jest to, że zawierają nieco więcej informacji o opisywanych stworzonkach, a przejrzenie ich zajmuje tylko chwilkę. 
Jeśli ktoś chce wiedzieć trochę więcej o tych ptaszkach, które widuje za oknem, poczytać o zwyczajach biedronek i innych bardzo popularnych przedstawicielach rodzimej fauny, to bardzo mu te dwie pozycje przypadną do gustu. No i zdjęcia są dużo lepsze i większe, niż w Przewodniku... Multico.



Na koniec pozycja dla absolutnych robalomaniaków. 


Książka o polskich owadach, która opowiada o nich tak szczegółowo i tak dokładnie, że pewnych rzeczy po prostu nie chcielibyście nawet wiedzieć. Ogromna, ciężka księga na kredowym papierze, pięknie wydana, z rewelacyjnymi fotografiami. Dla kogoś, kto - jak już znajdzie w atlasie nazwę robala - chce przeczytać o nim dużo, dużo, duuuużo więcej, niż tylko to, gdzie mieszka i co je. A potem nie spać po nocach, bo robale mają obrzydliwe zwyczaje. ;)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 Na regale , Blogger