Pobawimy się?

Jeśli chodzi o literaturę dziecięcą, to u nas w domu mamy dwa główne rodzaje książek - te, które nam wiernie służą, a kiedy dziecko z nich wyrośnie, zostają posłane dalej w świat, i te, które - kiedy dziecko z nich wyrasta - wędrują z dziecinnego pokoju do domowej biblioteki i czekają na dzień sentymentalnych wspominek/nastrój do oglądania obrazków/wnuki. ;) 

Kiedy kolejne książki z pokoju mojego syna idą na zesłanie za szybą, żeby czekać na swój moment, wzruszam się. Serce mi się ściska, bo zaznaczają mi one upływ czasu. Są coraz dłuższe, coraz mniej mają obrazków, mój syn rośnie, ja się starzeję, a półka dla zesłańców zaczyna się nieco uginać. Jak one zniosą brak czytelnika? Czy im aby nie jest zimno?

Jest też trzecia kategoria - książki kupione, żeby je komuś dać. Książki kupione bez myśli o konkretnym kimś, ale będące pozycjami na tyle ciekawymi, że - z braku dziecka w stosownym wieku (zwykle maluszkowym) - kupuję je, żeby się z nimi zapoznać, przejrzeć, a potem mieć w odwodzie w razie odwiedzin u cudzych dzieci.

Do tej ostatniej kategorii należy nowa Pija Lindenbaum. Z sentymentu do autorki, której "Nusia i wilki" leży już od dłuższego czasu na półce nostalgicznej. :)

W nowej książce Piji mamy Benię, która jest zawsze trochę brudna i zaniedbana, ale ma zawsze mnóstwo pomysłów na wspaniałe, brudzące zabawy. Benia chce się bawić z Tolą, która woli siedzieć w domu i wycinać. Albo grać. Tola złości się na Benię, że ta wpuściła kota do domu, że zawraca jej głowę. Tola nie chce się bawić i nie jest zbyt miła.


Benia się nie poddaje. Cały dzień snuje się wokół domu Toli. Zaczepia, proponuje zabawy, humor jej nie opuszcza. Na drugi dzień to Tola się nudzi. Zwłaszcza, że pada deszcz. Nie chce już wycinać, ani grać. Idzie szukać Beni. Znajduje ją, znowu ubraną nieadekwatnie do pogody, przy dużym kamieniu, pod którym wiją się robale. Benia na szczęście się nie gniewa i tego dnia mogą bawić się razem.


To prosta książeczka, jak to zwykle bywa u Lindenbaum. Książeczka pisana krótkimi zdaniami, o zwykłych sprawach. Tym razem traktuje o dziecięcej przyjaźni i niechęci, o zmienności upodobań (każdy, kto ma kilkulatka wie, że w ciągu jednego dnia najlepszy kolega może stać się kolegą najgorszym), trochę także o tolerancji (Benia jest rozczochrana i w ciepły dzień nosi spodnie przeciwdeszczowe, a w deszcz któtkie majtki i wełnianą czapkę, która nasiąka wodą).


Myślę, że to pozycja dla maluchów, które dopiero uczą się życia wśród innych dzieci. Nie jest to na pewno najlepsza książka Piji, którą wolę w wydaniu mniej dosłownym ("Nusia i wilki", "Nusia i baranie łby", "Nusia i bracie łosie"), chociaż doceniam bardzo jej próby przezwyciężania uprzedzeń w książkach o Zlatance czy Soni. 

Kolejna fajna książeczka od wydawnictwa Zakamarki. W sam raz dla dzieci między trzecim a piątym rokiem życia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 Na regale , Blogger