Książka kucharska Niani Ogg.

Niania Ogg, która powstała w wyobraźni Terry'ego Pratchetta, jest jedną z moich ulubionych postaci literackich (wespół z Babcią Weatherwax). Wydaje mi się niemożliwe, że ktokolwiek może jej nie znać, ale może ktoś z Was przez większość życia jakimś cudem siedział zamknięty w ziemiance, więc najpierw kilka słów o samej Niani, zanim napiszę coś więcej o dzisiejszej książce.

Z Nianią Ogg można się spotkać w Świecie Dysku, w książkach z serii o wiedźmach, bo Niania jest czarownicą. Ma piętnaścioro dzieci i niemożliwą do zliczenia liczbę wnuków i prawnuków. Nie wylewa za kołnierz ("Żeby odpędzić złe sny, pociągnęła solidny łyk z butelki pachnącej jabłkami i radosną śmiercią mózgu."), lubi dobrze zjeść i nie przepuszcza żadnej okazji ("trzeba łapać okazję za napletek"). Ma też, cóż, dość specyficzne poczucie humoru ("Inkwizytorzy usunęliby nianię Ogg ze swych szeregów za nadmierną złośliwość."). Na codzień głównie odbiera porody, pali fajkę i produkuje brandy ("Niewielu ludzi w ogóle kosztowało domowej brandy niani Ogg. Był to wyczyn technicznie niemożliwy. Kiedy tylko płyn trafiał do ciepłego wnętrza jamy ustnej, natychmiast zmieniał się w opary. Piło się go przez zatoki."). Posiada też kocura o okropnych manierach.
Dla niani Ogg Greebo wciąż byt małym kociakiem goniącym za kłębkiem wełny.
Dla reszty świata był wielkim kocurem, wypchanym niewiarygodnie niezniszczalną siłą życiową opakowaną w skórę, która mniej przypominała futro, a bardziej kawałek chleba pozostawiony na dwa tygodnie w wilgotnym miejscu. Obcy często się nad nim litowali, bo praktycznie nie miał uszu, a jego morda wyglądała, jakby usiadł na niej niedźwiedź. Nie mogli wiedzieć, że przyczyną tego jest kocia duma Greeba, która kazała mu próbować walczyć albo gwałcić absolutnie wszystko, aż do czworokonnego wozu z drewnem włącznie. Kiedy Greebo maszerował ulicą, groźne psy skamlały i chowały się pod schodami. Lisy trzymały się z daleka od wioski. Wilki starały się ją omijać.
- To taki wielki pieszczoch - rzekła niania.
Macie już mniej więcej obraz?
Świetnie.


No to teraz o książce.
Książka kucharska Niani Ogg zawiera, oczywiście, przepisy ("Most of the recipes have been tried out on people who are still alive.") i to czasami całkiem fajne (prosta recepta na owsiankę jest świetna - zawsze robiłam inaczej, ale wersja Niani jest lepsza), ale najważniejsze w niej jest to, co poza tym. Wspaniałe uwagi i opinie Gythy Ogg na temat praw rządzących Światem Dysku (no, powiedzmy, bo u Pratchetta wszystko jest niepokojąco aktualne także w naszym świecie). Wywody na temat manier, dzieci, ślubów i życia (oraz śmierci i Śmierci) w ogólności. A także opisy ras i postaci z nianiowego/dyskowego uniwersum.


Czysta rozrywka. A dla wielbicieli Pratchetta - skarb. Aczkolwiek wątpię, żeby osoby, które nie czytały wcześniej Pratchetta, chciały po tą książkę sięgnąć. Zwłaszcza, że bez znajomości Świata Dysku można nie zrozumieć połowy dowcipów.

Tak że ten...

Po zastanowieniu - książka tylko dla tych, którzy wiedzą, na jakim koniu jeździ Śmierć, co oznacza "uuk" i kim jest Moist von Lipwig.


Jeśli nie wiesz, kiedy KTOŚ MÓWI WIELKIMI LITERAMI, nie czytaj "Książki kucharskiej Niani Ogg".
W przeciwnym wypadku - koniecznie spróbuj Ciasta Karła.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 Na regale , Blogger