Kociarz - Kristen Roupenian

Na zbiór opowiadań Kristen Roupenian był ostatnio straszny hype. Zachwytom nie było końca, recenzje były głównie entuzjastyczne, świat na chwilę oszalał. Na chwilę, bo takie mamy czasy, że żaden hype nie trwa dłużej.
O tych współczesnych czasach, o ludziach, którzy robią dziwne, nieracjonalne rzeczy, o zachowaniach niepoważnych i poważnych, zwykłych i niezwykłych jest ta książka. Każde opowiadanie jest w zasadzie na jakimś poziomie o czymś odrażającym, a jednak zwyczajnym. Rzeczy się dzieją. Dziwne fiksacje się zdarzają. Wszystko jest w normie, ale tej normie, o której raczej nie lubimy mówić.



Tytułowy "Kociarz" to opowiadanie, które nakręciło fascynację. Krążyło w internecie przed publikacją książki i wszyscy opowiadali, jakie jest prawdziwe i porażające. I wiecie, jak się ma 20 lat, to pewnie jest. (TUTAJ możecie "Kociarza" przeczytać). Ale czy może cokolwiek w tym zbiorze opowiadań zaskoczyć kogoś innego, niż młodych dorosłych? Chyba tylko, jeśli się miało kupę szczęścia w życiu i nigdy nie spotkało z niczym paskudnym i obrzydliwym.

Mamy więc opowiadanie o nieudanej randce i kobiecie, która zmusza się na pewnym poziomie do seksu, bo chyba trochę jej głupio odmówić. Kobiety często są tak wychowywane. To takie przykre opowiadanie, które sprawia, że nam trochę cierpnie skóra, bo jednak kto z nas czasem nie robił czegoś trochę wbrew sobie, bo inaczej NIE WYPADAŁO. Albo było nam kogoś żal. A potem okazywało się, że nie było warto.

Mamy też opowiadanie o dojrzewającej dziewczynce, którą fascynuje brudny włóczęga, który okazuje jej zainteresowanie. Jest kilka opowieści o okrutnych zachowaniach dzieci i młodzieży. O znęcaniu; trochę się też dzieje na granicy jawy i snu, wszystko bywa nierealne i prawdziwe jednocześnie. Talentu do tworzenia opowieści niejednoznacznych nie można autorce odmówić i rozumiem, skąd zachwyt i fascynacja "Kociarzem" (oraz sądzę, że pani Roupenian nigdy nikt w życiu nie przytulał ;)).

Z drugiej jednak strony, literacko mnie te opowiadania nie zachwyciły. Może to kwestia tłumaczenia (nacinam się coraz częściej na paskudne tłumaczenia), może po prostu siła tej książki ma tkwić w czymś innym, ale ja oczekuję od beletrystyki czegoś więcej, niż dobrej opowieści. Mam wysoko poprzeczkę, którą mogę obniżyć dla niektórych gatunków literackich, czasem dla literatury faktu, ale kiedy sięgałam po książkę Roupenian, nakręcona falą szalonych pisków nad talentem autorki, spodziewałam się fajerwerków literackich. Czegoś niemal na poziomie Munro. ;) Może byłoby inaczej, gdyby nie ten cały publiczny entuzjazm. A tak - na pewnym poziomie się rozczarowałam.

Druga sprawa to fakt, że ja chyba już niełatwo się szokuję. Wiem, że ludzie są okrutni, że postępują czasami głupio, że seks nie wygląda jak w filmach, a jeśli chodzi o wszelkie obrzydliwości, to - no wiecie - przeczytałam mnóstwo książek o historii medycyny, widziałam też parę paskudztw w swoim życiu, więc nie rusza mnie absolutnie nic. Stąd moje założenie, że ta książka jest skierowana do ludzi między 18 a 25 rokiem życia. Tak obstawiam, sądząc po niektórych problemach bohaterów (nawet, jeśli w grę wchodzą czary i tajemnicze pasożyty ;)).

Podsumowując - czytajcie, będzie spoko na plaży w wakacje. Trochę czasami cringe, ale ogólnie jeśli jesteście np. studentami i przeczytacie sobie przed wieczorną nasiadówką przy piwie, to będziecie mieli o czym gadać i nie będzie to wcale głupia rozmowa. Poza tym to nie wiem. Pewnie nie zaszkodzi, ale nie jest to żadne must read.

Bierzcie jednak poprawkę na moje ogólne malkontenctwo i skórę grubą jak u nosorożca. :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 Na regale , Blogger