Ann Patchett - "Stan zdumienia" - podobno drugie "Jądro ciemności", ale...
Zacznijmy od tego, że to jest dobra książka. Niektórzy powiedzą nawet, że wybitna i nie będę się kłócić, bo wiem, że dla wielu osób to w sposób uzasadniony może być książka wspaniała. I nikomu jej nie będę odradzać, ale dajcie mi o niej opowiedzieć przez chwilę z mojej perspektywy.
"Stan zdumienia" okrzyknięto drugim "Jądrem ciemności". Nie, przepraszam, gorzej - KOBIECYM "Jądrem ciemności". Nienawidzę przypinania płciowych łatek do literatury, a w tym przypadku tym bardziej, że nie widzę tam absolutnie niczego, co nie byłoby uniwersalne dla ogólnoludzkich doświadczeń. Zwłaszcza, że jest to książka, która ma głębię i opowiada o relatywizmie moralnym, który nijak nie jest przypisany do doświadczeń tylko jednej płci.
Niestety - jeśli główna bohaterka jest kobietą - natychmiast przypina się książce łatkę "kobiecej", która to nie powinna brzmieć pejoratywnie, ale w patriarchalnym społeczeństwie łatka taka dodaje pewnej trywialności, a do tego zniechęca mężczyzn do sięgania po daną książkę. Nie róbmy tego.
Wyrzućmy to beznadziejne porównanie. Wyrzućmy też porównanie do Conrada - Ann Patchett może być pisarką, która po prostu napisała dobrą książkę, nie trzeba jej wpychać w żadne ramki sławnych, martwych pisarzy, żeby ktoś ją przeczytał.
"Stan zdumienia" zaczyna się od tajemniczej śmierci naukowca, który pojechał odwiedzić badaczkę, zgłębiającą tajemnicę nadzwyczajnej płodności kobiet jednego z plemion w Amazonii. To plemię słynie z tego, że kobiety rodzą tam dzieci do późnej starości. Do śmierci są płodne.
By zrobić przysługę rodzinie zmarłego, kolejna naukowczyni udaje się na miejsce śmierci kolegi, by wszystkiego się o tej sprawie dowiedzieć. I tu, w momencie jej przybycia na miejsce, zaczyna się najciekawsza część książki.
Najciekawsza, najbardziej niepokojąca i najbardziej wciągająca. Jednocześnie jednak, choć opowieść jest bardzo ciekawa (nie chcę spoilerować, zostanę przy ogólnikach), to przez cały czas, ale to calutki, miałam wrażenie, że jest jedną wielką metaforą, którą trudno potraktować jak fabułę. Autorka chyba nawet chciała, byśmy wierzyli, że to wszystko mogło się wydarzyć, a jednak nie umiem się oprzeć wrażeniu, że nie mogło.
Nadmiar monologów wewnętrznych (niestety jestem jednym z tych czytelników, którzy źle znoszą ciągłe grzebanie się bohaterów książek we własnych traumach i rozkładanie uczuć na czynniki pierwsze) szybko zaczął mnie irytować. Interesowała mnie historia bohaterów i bohaterek, dałam się uwieść dziwności świata, nierzeczywistości pewnych wydarzeń, ale kiedy po raz kolejny czytałam o koszmarach sennych głównej bohaterki, byłam znużona, zirytowana i - przyznaję - kompletnie mnie one nie obchodziły. Wiem, że miały tworzyć atmosferę, podkreślać narastającą duszność, ale jedyne, co wywoływały we mnie, to potrzebę omijania całych akapitów.
Powoli tocząca się akcja, długie monologi - wszystko to gra tam pięknie, stwarza świat zawieszony trochę poza czasem i poza rzeczywistością, ale część decyzji bohaterów jest jak z horrorów - wszystko mi mówi, że to zły pomysł, ale i tak to zrobię.
Te wszystkie rzeczy, które mnie drażniły, bo jestem ostatnio bardzo niecierpliwą czytelniczką, nie sprawiły jednak, że ta książka była zła. Przeciwnie. To jest kawałek świetnej prozy, nie bez powodu wielokrotnie nagradzanej.
Nie znajdziecie tam porywającej akcji, ale nie możecie się doczekać, aż główna bohaterka wreszcie zobaczy wszystko na własne oczy, dopłynie tym czółnem, dobije do brzegu, zajrzy do laboratorium, odkryje przyczynę śmierci kolegi. Bardzo to jest wciągające i godne polecenia.
"Stan zdumienia" z jednej strony bardzo mnie zachęcił do zerknięcia na inne książki pani Patchett, a z drugiej - drżę, czy we wszystkich musimy się babrać w monologach wewnętrznych ludzi, którzy jeszcze nie odkryli psychotropów.
Polecam miłośnikom spokojnej, powolnej, tajemniczej prozy. Inni też się nie zawiodą, ale niech się czują ostrzeżeni. Trzeba mieć większą wrażliwość, niż moja, na zagłębianie się w cudze emocje. Poza tym super. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz