"Pokrzywa i kość" - baśń w stanie czystym.

 Po "Pokrzywę i kość" sięgnęłam bo: a) miała piękną okładkę, b) jej autorka jest laureatką nagrody Hugo (lubię nagrodę Hugo). Nie spodziewałam się wiele, chciałam prostej, miłej rozrywki. I nie zawiodłam się, ale dostałam nawet więcej.


Czytaliście "Gwiezdny pył" Gaimana? Pamiętacie klasyczną bajkowość tej książki, atmosferę księżycowej nocy, magicznych targów i tajemniczych murów, za którymi jest inny świat? Jeśli tak, to chwytajcie za "Pokrzywę" i macie parę godzin z głowy. 

Mamy tutaj świat, w którym rządzą typowe, baśniowe reguły. Żadnych wymyślnych mechanizmów magii, jak u Sandersona, raczej klasycznie - widmowe targi, księżniczki, zakonnice, topielce, matki chrzestne, mikstury, klątwy i tkanie płaszcza z pokrzyw. A także jeden demon zaklęty w kurę. 

Oto mamy dwa sąsiadujące królestwa - małe i duże. Małe ma księżniczki, duże ma księcia. Wiadomo, jak to się skończy dla księżniczek, ale książę jest potworem, a jedna z księżniczek zakonnicą, która chce uratować siostrę z jego rąk. I cała, niezbyt gruba książka, opiera się tutaj odkryciu magicznego sposobu, by wyzwolić dziewczynę z rąk tyrana. Główna bohaterka zbiera drużynę - kobiety, demony, niewolnicy. Wędrują, odkrywając po drodze magiczność świata, a czasami są to tak cudne lub/i straszne rzeczy, że momentami książka po prostu olśniewa.

Nie jest to może literatura, którą będziecie pamiętać do końca życia, ale jest absolutnie wciągająca, otulająca, ładnie napisana (w stylu klasycznej baśni) i obcowanie z nią to czysta, niezmącona przyjemność. 

Bardzo polecam jako lekturę wakacyjną i idę się pochylić nad innymi książkami pani Kingfisher. Podobno zdobyła też Nebulę. Chyba wiem, dlaczego. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 Na regale , Blogger