20. Międzynarodowe Targi Książki, dzień pierwszy.
Ach, cały rok czekam na te dni. :) Targi Książki to jedna z tych rzeczy, które sprawiają, że jesień nie jawi mi się aż tak pesymistycznie. Dzisiaj jest pierwszy dzień jubileuszowych, dwudziestych krakowskich targów książki. I to wyjątkowo udana edycja. :)
Przyjechałam dziś o dziesiątej, na samo otwarcie, bo wiem, że tak jest najluźniej. Mogłam spacerować bez problemu między stoiskami, napawać się atmosferą, bez duchoty i ścisku. Przy wejściu do wzięcia magazyn targowy z mapką, zakładki, próbki książek (fragmenty różnych powieści, jeśli ktoś lubi), takie tam.
Od razu poszłam do Media Rodzina, po polską wersję "Przeklętego dziecka" (w ramach dodatków są dedykowane papierowe torby, zakładki i baloniki). Potem do "Znaku" po listy Szymborskiej, nowe wydanie "Mistrza" i nowe "Magiczne drzewo" (choć dopiero jutro idę z dzieckiem - po jego zakupy :)).
Po drodze chwyciłam kilka katalogów, żeby przejrzeć spokojnie przed jutrzejszą wizytą i kupiłam synowi "Czasodziejów", bo trudno ich dostać, mają mało kanałów dystrybucji (gratis dorzucają całkiem zgrabny magnesik ;)).
W salonie komiksu dopiero się część stoisk budowała. Nerdy są zawsze w niedoczasie. ;) W malutkim zakątku Kultury Gniewu kupiłam "Kościsko" (cena niższa o 10 zł. od okładkowej), a w Egmoncie nowe "Moje Wypieki" (w Empiku widzę po 70 zł., ale na targach po 50 zł.). Mój mąż w Helionie kupił synowi literaturę fachową (miła obsługa, zorientowany sprzedawca i duże, dobrze wyposażone stoisko), a ja szybko pobiegłam do Agory po nowego Samojlika.
Wydawnictwa dziecięce odwiedzę dopiero jutro, ale już mogę Wam powiedzieć, że jest wspaniale.
Na wielki plus - ponieważ kawiarnia nie była jeszcze o tej porze zapchana, poszliśmy na drugie śniadanie odpocząć (książki swoje ważą). Byłam bardzo mile zaskoczona jakością jedzenia. Nie miałam miłych wspomnień ze starej hali, a potem zwyczajnie nie korzystałam z kantyny. Tym razem się udało tam zabłądzić i proszę, proszę - pyszne kanapki, niesamowicie smaczny sernik, śliczne dania sałatkowe, jogurty z owocami, kawa. Wszystko ładne, apetyczne i świeże. Ceny średnie, ale nie lotniskowe. Za dwie kanapki, sok i spory kawałek sernika zapłaciłam 25 złotych. Da się przeżyć i jest smacznie.
Nie mogę się doczekać jutra. :) Na dodatek zbliża się długi weekend - tyyyle czasu na czytanie...
Przyjechałam dziś o dziesiątej, na samo otwarcie, bo wiem, że tak jest najluźniej. Mogłam spacerować bez problemu między stoiskami, napawać się atmosferą, bez duchoty i ścisku. Przy wejściu do wzięcia magazyn targowy z mapką, zakładki, próbki książek (fragmenty różnych powieści, jeśli ktoś lubi), takie tam.
Od razu poszłam do Media Rodzina, po polską wersję "Przeklętego dziecka" (w ramach dodatków są dedykowane papierowe torby, zakładki i baloniki). Potem do "Znaku" po listy Szymborskiej, nowe wydanie "Mistrza" i nowe "Magiczne drzewo" (choć dopiero jutro idę z dzieckiem - po jego zakupy :)).
Po drodze chwyciłam kilka katalogów, żeby przejrzeć spokojnie przed jutrzejszą wizytą i kupiłam synowi "Czasodziejów", bo trudno ich dostać, mają mało kanałów dystrybucji (gratis dorzucają całkiem zgrabny magnesik ;)).
W salonie komiksu dopiero się część stoisk budowała. Nerdy są zawsze w niedoczasie. ;) W malutkim zakątku Kultury Gniewu kupiłam "Kościsko" (cena niższa o 10 zł. od okładkowej), a w Egmoncie nowe "Moje Wypieki" (w Empiku widzę po 70 zł., ale na targach po 50 zł.). Mój mąż w Helionie kupił synowi literaturę fachową (miła obsługa, zorientowany sprzedawca i duże, dobrze wyposażone stoisko), a ja szybko pobiegłam do Agory po nowego Samojlika.
Wydawnictwa dziecięce odwiedzę dopiero jutro, ale już mogę Wam powiedzieć, że jest wspaniale.
Na wielki plus - ponieważ kawiarnia nie była jeszcze o tej porze zapchana, poszliśmy na drugie śniadanie odpocząć (książki swoje ważą). Byłam bardzo mile zaskoczona jakością jedzenia. Nie miałam miłych wspomnień ze starej hali, a potem zwyczajnie nie korzystałam z kantyny. Tym razem się udało tam zabłądzić i proszę, proszę - pyszne kanapki, niesamowicie smaczny sernik, śliczne dania sałatkowe, jogurty z owocami, kawa. Wszystko ładne, apetyczne i świeże. Ceny średnie, ale nie lotniskowe. Za dwie kanapki, sok i spory kawałek sernika zapłaciłam 25 złotych. Da się przeżyć i jest smacznie.
Nie mogę się doczekać jutra. :) Na dodatek zbliża się długi weekend - tyyyle czasu na czytanie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz