Zaginione miasto boga małp.

W Polsce o Hondurasie raczej się nie rozmawia. Ameryka Południowa jest generalnie tak bardzo odległa, że myśl o zgłębianiu warunków w dżungli w kraju, którym od lat rządzą kartele narkotykowe (to się powoli zmienia, ale powoli), jest dość niedorzeczna. A bo to mało mamy własnych problemów? ;)

A tu proszę - książka o poszukiwaniach zarośniętego przez pierwotną puszczę miasta. Żmudne opisy technologii lidarowych (cudowna sprawa, niesamowicie pożyteczna rzecz), perypetii urzędniczych, jadowitych węży, meszek, odkopywania kamieni - A NIE MOŻNA SIĘ ODERWAĆ.



W gęstych, nietkniętych przez człowieka od wieków lasach Mosquitii, w 2015 roku, po wielu latach rekonesansów lidarowych i innych przygotowań, ekspedycja archeologów, antropologów i innych naukowców (a także fotografów National Geographic) odkrywa wielkie miasto nieznanej cywilizacji, która żyła na tamtych terenach w czasach, kiedy Hernan Cortes opisywał Meksyk. Jedna z jego relacji wspomina o najbogatszym z miast, jakie widział. Miasto to miało przyćmiewać inne miejsca, jakie napotkał. Czy chodziło o to samo miasto? Czy to Cortes zawlókł jakąś chorobę, która wymiotła całą populację i zostawiła ten olbrzymi teren przyrodzie, czy też jakaś katastrofa nastąpiła później? Trudno powiedzieć, ale opowieść Prestona o odkrywaniu miejsca tak tajemniczego, tak bardzo nieznanego, innego i tak cholernie niedostępnego (nie da się tam dojechać żadną lądową drogą, ekspedycja była dosłownie "zrzucana" z helikopterów) jest po prostu rewelacyjna.

Biorę poprawkę na to, że studiowałam antropologię, więc tematyka dawnych cywilizacji może być dla mnie znacznie ciekawsza, niż dla większości ludzi. Preston, który prywatnie oprócz tego, że jest dziennikarzem, jest też pisarzem thrillerów, z bardzo technicznej wyprawy zrobił niemalże powieść awanturniczą. Buduje napięcie (czasem zbyt długo, ale niech mu tam ;)), fascynuje, nie można przerwać czytania.

Teraz, szykując się do lotu jako pasażer, uważniej przyjrzałem się maszynie i nie spodobało mi się, co zobaczyłem.
- Co to za wyciek? - spytałem Chucka.
- Nie przejmuj się nim - odparł. - Codziennie uzupełniam olej. W ciągu jednego dnia maszyna nie zużyje tyle, żeby to miało znaczenie.
Gdy wgramoliłem się na pokład, moje wątpliwości jeszcze wzrosły. Wnętrze cessny, dawniej pokryte tłoczoną bordową tapicerką, było zniszczone, zatłuszczone i wyblakłe - wyglądało tak, jakby trzymało się na taśmie klejącej. Śmierdziało tam jak w starym aucie. Gdzieniegdzie założono silikonową uszczelkę, która odłaziła całymi sznurami. Gdy przeciskałem się obok ogromnej skrzyni z lidarem do mojej szczeliny, uderzyłem łokciem w jakiś panel, który odpadł.
- Nie martw się, to normalne - powiedział Gross, uderzeniem pięści wbijając płytkę z powrotem na miejsce.

Na marginesie opowieści archeologicznych, opowieści o morderczej dżungli i walce z robactwem, jest też opowieść o tym, jak niszczycielską siłę ma ludzkość. Na przestrzeni kilku lat autor obserwuje jak zmieniają się obrzeża puszczy, jak szybko postępuje jej nielegalna wycinka pod pastwiska, jak nie radzi sobie z tym honduraski rząd, jak trudno jest patrzeć na świat, który znika.

Prace w Mosquitii trwają, ale - by zachować stanowisko nietknięte - nie ujawniono dokładnej lokalizacji odkrycia. Dżungla jest olbrzymia (choć maleje z dnia na dzień), więc jest szansa, że da się zbadać to miejsce, zanim zostanie zniszczone. Honduras to nie jest kraj, w którym da się coś zabezpieczyć, ustawić pachołki i zabronić wejścia. Każda cysterna z paliwem musi być obstawiana przez wojsko, żeby mafia nie zamordowała kierowcy i nie ukradła ropy na własny użytek. Potencjalnego złota z XV wieku nie udałoby się uchronić, gdyby ktokolwiek umiejscowił na mapie zaginione miasto.

No i tak. Historia jak z Indiany Jonesa, która dzieje się teraz, naprawdę. Warto ją znać, bo jest absolutnie fascynująca. Książka jest napisana tak, że spokojnie każdy może ją przeczytać i nie musi znać żadnych specjalistycznych terminów, żeby się w niej zorientować, bo wszystko jest objaśnione, ALE czytelnik musi być otwarty na to, że się czegoś nauczy. :)

Wybierzcie się z Prestonem na wyprawę, bo warto. Cholernie zazdroszczę mu roboty. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 Na regale , Blogger