Chcę wierzyć w waszą niewinność

Jako że wpadłam w ciąg czytania o kryminalistach, chwyciłam za książkę polskiej tłumaczki sądowej na Wyspach - Magdy Louis. Spodziewałam się relacji z procesów i opowieści o sposobie działania brytyjskiego systemu sprawiedliwości. Książka miała opowiadać o zbrodniach Polaków popełnianych w Wielkiej Brytanii i o pracy tłumacza, który im w procesie karnym towarzyszy. 
I mniej więcej to dostałam. MNIEJ WIĘCEJ.



Przyznaję, że dopóki autorka trzyma się opisów spraw, w których brała udział, książka jest dość interesująca. Ponieważ jest też całkiem sprawnie napisana (na pewno lepiej - pod względem literackim, a nie pod względem nakładu pracy - niż "Zbrodnie prawie doskonałe"), to bywała zadowalająca lektura. Bywała, bo autorka często zbacza z drogi, opisując swoje prywatne życie, życie znajomych i przyjaciół, a nawet cytując listy swojej przyjaciółki, w których tamta opisywała swoje romanse. Powodowało to u mnie pewne znużenie, bo po prostu - nie o tym miała być książka. 

Oczywiście sprawy kryminalne stanowią większość treści książki i zżera nas zazdrość, kiedy czytamy, jak krótko trwają tam postępowania, jak szybko zapadają wyroki, jak sprawnie działa system i z jaką godnością traktuje osadzonych. To dobrze świadczy o całym społeczeństwie. Jest to bolesny kontrast w stosunku do Polski, która obecnie zaczyna cofać się w kwestii praw człowieka na tak wielu polach, że nie wierzę, że nie dotknie to także służb penitencjarnych.

Musimy jednak pamiętać, że nie jest to dziennikarstwo śledcze, ale wspomnienia tłumaczki. Nie można się spodziewać, że będzie ona opisywać zbrodnie wraz z przebiegiem śledztwa, jeśli miała wgląd tylko w część postępowania. I to jest w porządku, bo nie możemy oczekiwać więcej i książka nam więcej nie obiecuje. 
Niestety jednak nie bardzo wiadomo, jaka część z opisywanych historii wydarzyła się naprawdę, albowiem autorka zaznacza, że - co oczywiste - zmieniła szczegóły umożliwiające rozpoznanie opisanych osób, ale także: "z bohaterami tych historii miałam osobisty kontakt, jednak aby nikt nie mógł się w mojej historii odnaleźć, przemieszałam tutaj fakty z fikcją literacką". I teraz, no wiecie - jak traktować całą opowieść? Czy prawdziwi są tylko przestępcy, ale ich zbrodnie zostały wymyślone? Do jakiego stopnia przeinaczone? W co wierzyć, a co jest tylko wariacją na temat pracy autorki? Co ja właściwie przeczytałam? Reportaż? Quasi kryminał, w którym są postacie jedynie inspirowane prawdziwymi? 

Mam poczucie, że nie umiem tej książki potraktować poważniej, niż czytadła na plażę. Nie umiem jej traktować jak literaturę faktu i mogę ją polecić tylko komuś, kto po prostu lubi lekko napisane opowieści z dreszczykiem, ale nic ponad to. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 Na regale , Blogger