Zbrodnie prawie doskonałe.

Z biegiem lat czytam coraz mniej beletrystyki, a coraz więcej reportaży. Odkrywam też z radością, że mamy w Polsce coraz więcej świetnych pisarzy non-fiction, dziennikarzy śledczych i innych mądrych ludzi, zajmujących się pisaniem o faktach.

Po "Zbrodnie" sięgnęłam trochę bez przekonania, zabierając się za nie w podróży. Kupiłam, bo były tanie - wiele wspaniałych książek trafiło do mnie dzięki promocjom. :) 



Iza Michalewicz to dziennikarka, która podjęła się opisania kilku starych morderstw, które pozostawały (i czasem nadal pozostają) nierozwiązane przez dziesięciolecia. Sprawy przechwycone po latach przez nowo utworzone w policji jednostki zwane "Archiwum X", są sprawami najcięższych, najbardziej tajemniczych zbrodni; nierozwiązanych albo przez niedostępność pewnych środków naukowych (jak np. badania DNA) dekady temu, albo przez rażącą nieudolność śledczych i prokuratury (to najbardziej bolesne fragmenty książki, można ze złości walnąć książką w ścianę).

Autorka wykonała mrówczą pracę i poświęciła mnóstwo czasu, grzebiąc w starych aktach spraw, jeżdżąc po Polsce i rozmawiając ze śledczymi, uderzając do prokuratorów i komisariatów (nie zawsze była przyjmowana z otwartymi rękami, choć trzeba przyznać, że ci najbardziej oddani sprawie funkcjonariusze byli bardzo życzliwi). Książka nie goni za sensacją, ale stara się pokazać układankę zdarzeń w sposób możliwie jak najbardziej rzetelny i zgodny z zebranymi informacjami. 

Znakomity jest rozdział o Jaroszewiczach, który odsłonił przede mną zupełnie nowe aspekty tej sprawy, ale i tak najbardziej w opisach kolejnych śledztw porażało mnie to, jak wiele zależy od garstki ludzi, którym się jeszcze chce - za psie pieniądze - użerać z "systemem". W kolejnych miastach likwiduje się jednostki odpowiedzialne za grzebanie w starych, nierozwiązanych sprawach; prokuratorzy, którzy popełniają rażące błędy, nie ponoszą konsekwencji, a państwu wcale nie zależy na złapaniu mordercy, jeśli trzeba by na jego znalezienie poświęcić trochę więcej czasu i pieniędzy.

Jeśli ktokolwiek z Was jest takim olbrzymim fanem serialu "Real Detective" (docu-drama o prawdziwych zbrodniach; nie mylić z "True Detective") jak ja, to na pewno się książką pani Michalewicz zachwyci. Ja przeczytałam ją z wielkim zainteresowaniem i uznaniem dla dociekliwości autorki. Owszem, czasem drażniły mnie barokowe metafory, które z rzadka pojawiały się w tekście ("Figurka patrzy na rozciągającą się przed nią panoramę gór, jakby chciała wsłuchać się w ciszę martwych świerków."), bo jestem bardzo wyczulona na nadmierny patos i ozdobniki, ale to nieduże grzechy. 



Chętnie przeczytałabym więcej i trochę liczę, że autorka napisze kolejne tomy z tej serii. Bardzo porządna rzecz. Zdecydowanie polecam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 Na regale , Blogger