W królestwie monszatana.

Historia obłędu i głupoty zwolenników "natury", to wspaniały temat na książkę, która odczarowuje "to straszne GMO", szczepionki czy - cóż - gluten. :]



Marcin Rotkiewicz daje nam książkę, która pomaga usystematyzować wiedzę o genetycznie modyfikowanych roślinach (i nie tylko o nich) i pokazuje, jak lęk powodowany niewiedzą, klapki na oczach i brak zaufania do nauki, mogą zmienić losy świata.

Brzmi to górnolotnie, ale nie da się uniknąć tego stwierdzenia w świecie, w którym człowiek od tysięcy lat modyfikuje rośliny i zwierzęta dla swoich potrzeb (wiele roślin uprawnych nie przetrwałoby już bez człowieka, bo są tak zmodyfikowane - nie w laboratorium, wierzcie mi - że np. ich ziarna same nie wypadają z kłosów, więc nie mogą się rozmnażać bez pomocy), a grupa spanikowanych ignorantów nie pozwala na uprawę np. złotego ryżu, który może uratować wiele istnień, choć nie wpływa on na środowisko bardziej, niż inne odmiany.

Kiedy wreszcie zrozumiemy, że wszystkie rośliny uprawne, całe rolnictwo, to z definicji inwazyjność i zwalczanie bioróżnorodności, może wreszcie zaczniemy inaczej patrzeć nie tylko na starannie przebadane rośliny GMO, ale i na masowo produkowaną żywność w ogóle.

Książka daje do ręki rzeczowe, usystematyzowane i dobrze udokumentowane argumenty dla tych, którym się chce dyskutować z histerykami, choć nie unika tematu zagrożeń, aczkolwiek są one zupełnie inne, niż mogłoby się wydawać "obrońcom przyrody".

Bardzo ciekawe jest to, że wszelkie modyfikacje, które nie są "przekładaniem genów ręcznie", a będące również modyfikacjami genetycznymi, nie budzą w ogóle obaw oszołomów walczących z GMO.
Podczas gdy UE mocno ograniczyła - pod wpływem głośno krzyczących "ekologów" - dostęp do wszelkich upraw GMO, w USA czy Kanadzie "podejście opiera się na ocenie produktu, a nie procesu. [...] Przepisy koncentrują się na analizie ryzyka danej rośliny i jej nowej cechy (np. odporności na szkodniki). Nie ma znaczenia, czy nowa odmiana, dajmy na to soi, została uzyskana tradycyjnymi krzyżówkami, za pomocą mutagenezy czy inżynierii genetycznej. Ważne jest bowiem, czy stwarza ona jakieś zagrożenie dla zdrowia ludzi, środowiska naturalnego czy rolnictwa." 

Za to u nas wystarczy, że metoda jakaś taka nie-po-bożemu, a już larum grają. Efekt nikogo nie obchodzi, wyłażą ludziom z głowy lęki, uprzedzenia i niewiedza.

https://www.facebook.com/shapespl/

Widać, że autor jest pod ogromnym wrażeniem "Głodu" Caparrosa, choć nie umieszcza go w bibliografii (ale ja wychwytuję całe frazy wzięte stamtąd, co nie jest zarzutem - pan Rotkiewicz musiał być wstrząśnięty tym, co przeczytał i na fali tego wstrząsu chyba pisał).

Książka do przeczytania niemal przymusowo, powinni ją dawać w liceum do czytania na biologii. Jest w niej też znakomity rozdział o ściemie diety bezglutenowej u ludzi bez celiakii i o - jakże by inaczej - o antyszczepionkowcach. Niechże ją wszyscy przeczytają, to może zmniejszy się w Polsce liczba ludzi, którzy robią krzywdę sobie i innym z powodu zwykłej niewiedzy.

Dziękuję, Czarne, znowu dobra robota! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 Na regale , Blogger