To nie deszcz, to ludzie. Halina Birenbaum

Bardzo trudno mi czytać książki o Holocauście. Trudno je znoszę, jestem zawsze potem przybita i wściekła. Ale i tak je czytam. Rzadko, dawkuję je sobie, ale czytam. Czasem nie wiem, czemu sobie to robię, ale czuję, że powinnam. Że ktoś powinien o tym wszystkim wiedzieć. I przekazywać dalej.



Halina Birenbaum urodziła się w Warszawie w 1929 roku. Po wybuchu wojny wciąż mieszkała w stolicy, wylądowała w gettcie, potem w Majdanku, Oświęcimiu, Ravensbruck i Neustadt. Jej wspomnienia z likwidacji getta, z pobytu w obozach, jej wspomnienia o ludziach, których spotkała (czasem to jedyne, co po tych ludziach pozostało), jej opowieść o "wyzwoleniu" przez radziecką armię, o powojennym, koszmarnym antysemityzmie, który ją wygnał z Polski, o syjonistycznych marzeniach, o niechętnym, nie mogącym uwierzyć w Auschwitz Izraelu lat 50. (też pogrążonym w wojnie), to coś absolutnie niesamowitego i ważnego.

Droga Haliny Birenbaum na pewno była ponurą drogą wielu Żydów jej pokolenia, ale dawno nie czytałam równie klarownego obrazu rozpadu całej grupy etnicznej (jaką byli polscy Żydzi). Niby wszyscy znamy historię warszawskiego getta, wszyscy wiemy o tym, jakim koszmarem były obozy koncentracyjne, wiemy to z relacji setek ludzi, którym udało się przeżyć. Wiemy o gwałcących kobiety radzieckich żołnierzach, którzy "ratowali" Polskę, wiemy też o tym, że Izrael długo nie patrzył przychylnie na powojennych uciekinierów z Europy, ale sposób, w jaki opowiada o tym pani Birenbaum, jest nadzwyczajny. I - wydaje mi się - może być bardzo przystępny dla osób, które wciąż jeszcze sobie wszystkiego nie ułożyły w głowie, także dla starszej młodzieży. Zwłaszcza, że talent gawędziarski pani Haliny pozwala czytać mimo bólu i żalu, bo opowieść płynie wartko i lekko (o ile można tak powiedzieć w tym przypadku).

Dla mnie zawsze trudne do zrozumienia były syjonistyczne powojenne szalone ideały Ocalałych. Żydzi porzucali ledwie odzyskane życie w powojennej Europie i przeprawiali się do nowo powstającego państwa Izrael w sposób ryzykowny, urągający godności, a na miejscu często spotykali się z kolejnymi problemami, szykanami i spartańskimi warunkami. I chociaż nadal trudno mi to objąć rozumem, to opowieść Haliny Birenbaum rozjaśnia mi trochę motywacje i desperację.

Wywiad rzeka, którym jest "To nie deszcz", jest bardzo dobrze poprowadzony, czyta się znakomicie, szybko, nie da się od niego oderwać. Monika Tutak-Goll nie przytłacza rozmówczyni, nie narzuca się, jedynie naprowadza. Jest przezroczysta, nieirytująca i dobrze zorientowana w temacie. Jeśli chcecie maleńką próbkę wywiadu, to możecie przeczytać ją TUTAJ.

Bardzo dobra książka, na dodatek na tyle świeża, że odnosi się także do współczesnych wydarzeń na świecie, które są alarmujące - zwłaszcza dla kogoś, kto już takie nastroje raz już widział. Gorąco polecam.

P.S. Spotkanie autorskie też warto obejrzeć:


1 komentarz:

Copyright © 2014 Na regale , Blogger